Człowiek o niezaprzeczalnie wybitnych osiągnięciach. Drugi człowiek na świecie, który zdobył Korony Himalajów i Karakorum, wytyczył nowe szlaki, jako pierwszy wspiął się zimą na Annapurnę, Dhaulagiri i Kanczendzongę. Na dwa ośmiotysięczniki wspiął się podczas jednej zimy, a jego droga na K2 nigdy nie została powtórzona. Kim był Jerzy Kukuczka? Wybitnym himalaistą czy egoistą?
Najlepsi mówią o nim, że był herosem. Wojciech Kurtyka -partner wspinaczkowy Jurka- wspominając go, mówi „Śmierć górska z tym człowiekiem tak nie pasowała, to był absurd zupełny. Są pewni ludzie, do których śmierć nie pasuje. W moim intuicyjnym odczuciu Jurek był właśnie taką osobą” Był bardzo silny fizycznie, ale i psychicznie, wydawał się niezniszczalny. Mawiał, że góra opłacona, musi być zrobiona, a wszystko, co trudne wydawało mu się bardziej atrakcyjne. Z początku mawiano, że Jurek Kukuczka nie radzi sobie w górach wysokich, jednak szybko się zreflektował, zostawiając swoich kolegów w tyle. Ścigał się z Reinholdem Messnerem o miano pierwszego człowieka, który zdobędzie wszystkie ośmiotysięczniki. Choć to Messner wygrał ten wyścig, mówi się, że Jurek Kukuczka był lepszy. Zdobył wszystkie 14 ośmiotysięczniki w niecałe 8 lat i to dużo lepszym stylem.
Bohater, ale czy dla wszystkich? W książce KUKUCZKA OPOWIEŚĆ O NAJSŁYNNIEJSZYM POLSKIM HIMALAIŚCIE Dariusza Kortko i Marcina Pietrawszkiego opisane są m.in. wspomnienia Andrzeja Machnika, alpinisty, który negatywnie wspomina Kukuczkę. Mówi o nim, że był bezwzględnym egoistą. Jest zły na niego, opowiada, że Kukuczka nie angażował się w organizacje wypraw, przyjeżdżał na gotowe, nie zakładał nawet obozów. Pewnego razu, po zdobyciu góry, spakował plecak z Krzysztofem Wielickim i wrócił do kraju. Dla niego liczył się tylko szczyt. Według Machnika stał się zuchwały, gdy zdobył sławę. Ludzie gadali za plecami. Czy to była tylko koleżeńska zazdrość? Przecież najwięksi himalaiści mówią o nim w dobrym tonie, najbliżsi wspominają go jako skromnego facetem ze śląska. Tadeusz Piotrowski napisał o nim „Z Jurkiem wspina mi się znakomicie. Jest doskonały w każdej sytuacji i bierze na siebie wszystkie roboty. Po raz pierwszy znalazłem się w górach w sytuacji, w której nie muszę być motorem napędowym i dawać z siebie wszystkiego” Niestety, podczas wspólnej wyprawy na górę K2, Piotrowski spadł. To kolejny partner Jurka, który zginął u jego boku. W środowisku wrzała dyskusja. Jak należy zachować się podczas zdobywania szczytu? Czy można zostawiać partnera w obliczu zagrożenia? Czy to egoizm, czy zdrowy rozsądek? Jurek Kukuczka mógł zapobiec śmierci swoich kolegów? Wciąż powtarzał, że czuje się winny, lecz wspinał się dalej.
Ktoś, kto nie wspina się w wysokie góry, raczej tego nie zrozumie. Skąd bierze się głód zdobywania tak niebezpiecznych szczytów? Dlaczego ten głód jest tak silny? Dlaczego na drugi plan schodzą ukochani, rodzina, dzieci? Skąd bierze się gotowość porzucenia najbliższych? Żona Jurka Kukuczki – Celina – z nostalgią wypowiada się na temat męża. Zawsze była świadoma, że nie jest w stanie wygrać z głodem górskich wypraw, nigdy nie próbowała mu tego odebrać, pogodziła się z losem. Nie ma żalu do nikogo, nie ma go nawet do Jurka. Mówi o nim ciepło „Chciał udowodnić sobie, że może to zrobić. Innym nie musiał nic udowadniać, tylko sobie” Synowie znają go głównie z opowiadań i książek. Większość ich życia ojciec był na wyprawach, wielokrotnie samotnie spędzał święta w górach, z dala od rodziny. Czy nie jest to egoizm? Czy himalaizm w ogóle nie jest egoistycznym sportem? Himalaiści przekładają własne potrzeby nad swoich bliskich, opuszczają ich na wiele miesięcy. Żyją w dwóch światach, mawiają, że bez gór nie byliby sobą. Czy dla nich istnieje jakaś granica?
Jerzy Kukuczka marzył o południowej ścianie Lhotse od dawna. Gdy jego największemu rywalowi Mesnnerowi nie udało się jej zdobyć, Jurek Kuczka odebrał to jako wyzwanie. Choć nie przyznał, miał żal do Messnera, że ten nie zabrał go na swoją wielką wyprawę. Podjął wyzwanie z Ryszardem Pawłowskim i to była jego ostatnia podróż. Wielki szok dla całego świata. Jak mógł zginąć nieśmiertelny Jerzy Kukuczka? Zawsze powtarzał, że wróci., mówił, że to będzie jego ostatnia wyprawa. Czy wtedy naprawdę tak uważał i byłby w stanie porzucić wspinaczkę? Od Lhotse rozpoczął swoją przygodę z Himalajami i tam ją też zakończył, pozostając w górach na zawsze. Czy musiał sobie coś więcej udowadniać? Był drugim człowiekiem na świecie, który zdobył 14 ośmiotysięczników. Zgubił go niepohamowany głód adrenaliny czy egoizm? Może jedno i drugie?
Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski w książce „KUKUCZKA OPOWIEŚĆ O NAJSŁYNNIEJSZYM POLSKIM HIMALAIŚCIE” próbują przybliżyć czytelnikowi jego sylwetkę. Zamieszczają w książce zapiski z prywatnego pamiętnika Jurka Kukuczki. Opowiadają, z jakim trudem wiązały się w czasach PRL-u wyprawy za granicę, spisują także nasze największe narodowe osiągnięcia w górach wysokich. To książka bez zbędnego zadęcia, z humorem. Opowiada o normalnym gościu ze śląska, który uparcie dążył do spełnienia swoich marzeń. Ta książka ukazuje nam himalaistów jako zwykłych ludzi, którzy oprócz dziwnego hobby, są zwyczajni, jak wszyscy. Tak i ta książka jest dla wszystkich, dla tych, którzy znają historię Jerzego Kukuczki i polskiego himalaizmu, ale i dla laików…którzy nie mają pojęcia co i z czym się je. Może komuś z Was…ta książka przybliży odpowiedź na pytanie. Kim był Jerzy Kukuczka? Wybitnym himalaistą czy egoistą?
2:13 bez jaj!!
Mozna podziwiac go za to co robil, ale pi Twoim opisaniu tego wszystkiego, mam wrazenie, ze to byl wlasnie egista, pragnacy spelniac swoje marzenia za wszelka cene. Wybral gory zamiast rodziny? No nie, zadna pasja nie jest tego warta…
Cała dyskusja polega na tym…że my zwykli ludzie…tego nie zrozumiemy. Nasze umysły nie potrafią tego ogarnąć. My widzimy egoizm…oni tam doznają uczuć przez które nie potrafią zrezygnować ze zdobywania kolejnych, ryzykownych szczytów. Dlatego wielu z nich jest samotnych. Żona Kukuczki moim zdaniem to fenomen jeśli chodzi
o akceptację pasji swojego męża.
Wygląda jak dzik, stracił partnerów w górach a i tak dążył dalej na upartego do wspinaczki. Zapomniał o najbliższych, o wychowaniu dzieci i wychowaniu przyszłych himalaistów. Tylko tak może się skończyć historia upartego człowie, tam gdzie zaczyna.
Masz rację. Pozostaje trochę żal i smutek że po tak dużym sukcesie…nie pomyślał żeby wychować sobie swoich następców. Mógł wnieść niewyobrażalnie wiele w świat młodych wspinaczy. Tak jak np. dziś robi to Kszysiu Wielicki, czy kiedyś robił to Andrzej Zawada. Rywalizacja go zgubiła.
cyt. “Żona Kukuczki moim zdaniem to fenomen jeśli chodzi o akceptację pasji swojego męża.”
Nie zgadzam się, nie jest … jest jedną kobiet z pośród tysięcy. Osobiście uważam, że to bardzo duże poświęcenie z jej strony i bardzo ciężki bagaż, jaki ma w życiu. W jaki sposób ona sobie z tym radziła … to jest ciekawe i dobre pytanie. Jaki sposób na siebie miał Kukuczka wszyscy wiemy …. ciągłe wyzwania. A jak radziła sobie jego żona ?
Takich par są tysiące … np. Hajer. Górnik ze Ślaska o którym Ci opowiadałem.
Po przeczytaniu tytułu stwierdziłam, że nazwisko skądś kojarzę. Marzenia w życiu nie są najważniejsze. Jasne trzeba się realizować,ale nie kosztem innych.
Twój post dał mi do myślenia, dziękuję.
Czy wybitny himalaista ? Zdecydowanie tak i to jeden z najlepszych. Czy egoista? Na pewno też. Ale! To specyficzny egoizm. Tak jak napisałaś: “Ktoś, kto nie wspina się w wysokie góry, tego nie zrozumie”. Człowiek gór to inna rasa człowieka. To istota, która swoje życie poświęciła na walkę z górami, ze śmiertelnym żywiołem i z własnymi słabościami. Wspinaczka wysokogórska to rodzaj uzależnienia od nieustannego podnoszenia sobie poprzeczki, od zdobywania tego czego wcześniej się nie robiło lub było się za słabym. To życie w ciągłym rzucaniu sobie wyzwań i sprawdzaniu siebie. Tym bardziej jeżeli czujesz, że przed Tobą nie wielu się to udało.
Czy można to oceniać negatywnie? Moim zdaniem nie. Ktoś kto decyduje się być modelką to katuje się dietami i często chowa swoją moralność w kieszeń. Ktoś chce być lekkoatletą to poświęca imprezowanie, przyjaciół na rzecz ciągłych treningów i kontuzji. Startujesz w rajdach samochodowych czy motocyklowych to codziennie igrasz z utratą zdrowia. Chcesz być z zawodu kurą domową albo pracownikiem biurowym to masz inne cele, inne priorytety. Każdy sport to poświecenie czegoś i płacenie jakieś ceny. Proporcjonalnie do ekstremalności sportu rośnie ryzyko i skala wyrzeczeń.
Kukuczka wybrał swoją pasję i jej poświęcił całe życie. Czy przy takim trybie życia egoistycznym było posiadanie rodziny? Niestety trochę tak. Trzeba przyznać, że dla rodziny to cholernie wielkie poświęcenie na akceptacje takiej pasji. Ale jeżeli ktoś akceptuje taką formę, kocha męża na tyle, że jest wstanie to znieść, zrozumieć, wytrzymać, to znaczy że do siebie pasują i nie powinniśmy tego oceniać tylko dla tego, że my byśmy tak nie mogli. Myślę, że po każdej ciężkiej wyprawie jaką odbywał to właśnie rodzina była dla niego ukojeniem, powrotem do normalności, odreagowaniem. Możliwe, że swoją siłę psychiczną posiadał dzięki właśnie takiemu wentylowi bezpieczeństwa jaką była rodzina i może bez tego by ześwirował. Przyznam, że nie jest to typowy model, ale ocenianie tego co nietypowe jako negatywne to objaw sporej nietolerancji dla inności. Jeżeli byli w tym szczęśliwi to zostawmy to takim jakie było. Trzeba pamiętać, że moralność to zmienna wartość, zależna norm społecznych, religii czy utartych systemów wartości. Inna będzie moralność dla nas siedzących w ciepłym mieszkaniu i powielających schemat poprawnej rodziny a inna dla człowieka walczącego z żywiołem i utratą życia. Często się mówi, że jak ktoś zostaje ranny czy złamie nogę podczas wspinaczki to jeżeli zdarzy się to w nieprzystępnym terenie to praktycznie jest już martwy. Trudno jest nam zrozumieć, że być może chęć pomocy takiej osobie jest równoznaczne z własną śmiercią ( jeśli mam Cię nieść to obaj nie przeżyjemy). Może dla nas to być nie do pomyślenia, że ktoś może “olać kolegę i zostawić go na śmierć a samemu iść dalej zdobyć szczyt. Nawet ratownik medyczny może odmówić udzielenia pomocy jeżeli zagraża to jego własnemu życiu. Z “naszym” systemem wartości i moralności może to być nieakceptowalne. Ale jak się zrozumie, że “nasza” moralność nie jest jedyną słuszną to może będzie trochę łatwiej. Cena wyrzeczeń zawsze będzie osiągała taki poziom na ile ktoś drugi będzie w stanie to zaakceptować. Czy zatem Pasja i poświecenie za wszelką cenę? Nie, ale za cenę jaką jest wstanie przyjąć druga osoba.
Moim zdaniem Irek poruszył ważną kwestię. Był najlepszym z najlepszych. To egoizm pozwolić sobie umrzeć, gdy miał tyle wiedzy do przekazania. Mógł zaszczepić swojego bakcyla w niejednego maluczkiego wspinacza. Może chciał za dużo? Dostał tyle szans, miał na swoim koncie wielkie sukcesy…może gdyby nie ciągła chęć bycia lepszym, próżność…mógłby dać więcej. Każde dziecko potrzebuje ojca…męskiego wzorca…powinien być nim dla swoich synów. Jeden z jego synów wszedł ma Mount Everest…mogli wspinać się razem.
A czy nie egoizmem byłoby chęć posiadania jego wiedzy i umiejętności dla siebie/innych. To trochę wykastrowanie jego charakteru dla czyichś korzyści. Mógłby jak wielu dożyć starości i uczyć alpinizmu, prowadzić prelekcje i przekazywać wiedzę. Ale jak się chcę być najlepszym to często trzeba być bezczelnym, próżnym, igrać ze śmiercią i wykraczać daleko poza granice wytrzymałości, gdzie inni z pewnością by odpuścili. Wielu nie osiągnie tego co on tylko dlatego, że są rozsądnie zachowawczy. Wyobrażasz sobie, że miałby dokonać wyboru czy zostawić syna w górze i wrócić samemu w razie wypadku, o który łatwo w tych realiach? Musiałby minimalizować ryzyko i być jak wielu “dobrych” . A lekcje możemy czerpać z niego właśnie dzięki temu jaki był. Chcesz osiągać cele niemożliwe – musisz wykraczać poza granice pokory i zachowawczości. Jaki dobry byś nie był zawsze możesz przegrać lub jak w tym przypadku zawiedzie cię sprzęt. – to cenna lekcja dla innych. Zginął wykonując swoją pasję – idealnie.
To idealistyczne podejście. Idealnie umrzeć zostawiając rodzinę….ryzykowne stwierdzenie.
Idealistyczne, owszem. Absolutnie nie umniejszam w tym wielkiej tragedii. Idealnie by było gdyby nie zginął. Obierając taką drogę musiał się liczyć z takim jej końcem i jego rodzina też. Jednak zabiło go to co kochał, to wielka tragedia ale godna śmierć w mojej ocenie.
Trudno określić czy był egoistą. Z jednej strony poświęcanie życia współtoważyszy, aby osiągnąć cel nie było w porządku, ale od adrenaliny też można się uzależnić… Nie wiemy przecież co mu w głowie “siedziało”. Może przestawał powoli nad tym panować? Nie mnie oceniać…
To o czym myślał…możemy się właśnie dowiedzieć z książki którą poleciłam w tym wpisie.
My tego nie zrozumiemy nigdy. Jest to dla nas nie pojęte, w końcu jak można zostawić rodzinę na tak długi czas, przegapić dorastanie synów… iść do przodu nie oglądając się w tył. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dla nas to czysty egoizm, lecz dla ludzi z taka pasją to bohaterstwo. Żyje się raz, każdy sukces buduje. Ciągle chce się jeszcze więcej i więcej… nie ma umiaru. Jest to prawie w każdej dziedzinie sportu, jeśli ktoś bierze go na poważnie tak jak Jurek. Mimo to podziwiam go. Za wytrwałość, udowodnił, że wszystko jest możliwe, że wszystko da się osiągnąć!
No niestety pasja wymaga wielu poświeceń, nawet kosztem rodziny. Doskonale wiem o tym i nie raz musiałam wybierać czy poświęcić 5 weekend z rzędu i nie widzieć swoich najbliższych czy wybrać osiągnięcie sukcesu. Dla mnie jest to wielki człowiek.
Wazne jest by poznac czlowieka takom jakim jest a nie takim jakiego kreują go media. Mamy do tego prawo my jako odbiorcy jego doświadczeń i bardzo dobrze że to pokazujesz
Kim był, jak myślał Jerzy – według mnie najbardziej trafny jest cytat z jego pamiętnika.
“Tkwi we mnie coś takiego, co sprawia, że nie interesuje mnie gra o małe stawki. Dla mnie liczy się jedynie . Tylko to mnie bierze naprawdę – krótko i na temat.
To ile miał zaparcia w sobie, siły, … by zdobyć te szczyty jest nie samowite i godne podziwu (napisał bym … To mnie bierze). Pomimo tylu przeciwności, czasy komunizmu – niczego nie było w sklepach, nie było sprzętu, problemy z wyjazdami (brak pozwoleń na wyjazd), problemy językowe logistyczne, nie miał doświadczenia w takich wyprawach. I tak trwał…. i krok po kroku dążył do celu – do realizacji marzeń.
Innym aspektem są wypadki. Na wyprawach z jego udziałem zginęło wielu ludzi. Nie powinno być tego – to jest złe, przykre, gdy traci się przyjaciół. Co było przyczyną, czy można było uniknąć tych wypadków? Osobiste zdanie – nie nam to oceniać. Nam zjadaczom Orlenowskich Hot Dogów. Wielu z nas gdy ma zdobyć 6 piętro w wieżowcu 10 piętrowym wybudowanym w centrum miasta z reklamówką zakupów – idzie na łatwiznę i wybiera windę. Tak samo z nimi .. każdy miał wybór, wiedział na co się piszę. Znał ryzyko i je akceptował.
Odskakując … książka jest świetna. Lekko i przyjemnie się ją czyta, wciąga, bardzo często na wesoło, a czasami aż przeraża.
Nie znałam gościa, nawet nigdy o nim nie słyszałam, ale prawda jest taka, że nie rozumiem chęci wspinania się na tak niebezpieczne szczyty.
To jest coś, czego nie zrozumie zwyczajny człowiek :).
Obecnie odbywa się – 24. Przegląd Filmów Alpinistycznych im Wandy Rutkiewicz.
„Wanda, Jurek i góry” – to hasło XXIV Przeglądu Filmów Alpinistycznych im. Wandy Rutkiewicz, który odbędzie się w dniach 12-14 maja br. w siedzibie Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie.
Pełny rozkład przeglądu znajduje się pod adresem:
http://taternik.org/aktualnosci/24-przeglad-filmow-alpinistycznych-im-wandy-rutkiewicz
Kto ma blisko, wydaje się mi że warto skorzystać.
Rzeczywiście nie jest to temat, o którym powinny dyskutować osoby, które nigdy się nie wspinały, bo one takich kwestii nie są w stanie pojąć.
Natomiast podoba mi się, że w książce wypowiadają się osoby, które temat znają i potrafią wypowiedzieć się o bohaterze w sposób obiektywny. Bardzo sobie takie różne punkty widzenia cenię 🙂
Ciekawa postać, nigdy wcześniej o nim nie słyszałam. Nie jestem jednak w ogóle związana z górami. W życiu może raz byłam na południu Polski i to koniec
A mi jest żal jego żony, o dzieciach nie wspominając. W dokumencie nt: męża mówi, że miała dużo na głowie: samotne wychowywanie synów, dwa domy, niewiele czasu dla siebie. Jej mąż za to swój czas poświęcał głównie sobie (swojej pasji)… Czasami między pasją, a obsesją jest cieniutka granica….
Godziła się na to. Nigdy specjalnie nie narzekała na swoje życie z Jurkiem. Statystycznie, małżeństwa himalaistów rozpadają się bardzo często, także to było mocno wyjątkowe małżeństwo.