27 października miał premierę serial produkcji HBO — Ślepnąc od świateł. Jeśli wierzyć słowom z okładki książki Jakuba Żulczyka (serial jest na jej podstawie) – Krzysztof Skonieczny od razu poczuł bluesa do autora, a autor po obejrzeniu Hardkor Disko (debiut reżyserski Skoniecznego) – poczuł bluesa do Krzysztofa. Po trzech napisanych rozdziałach, oboje wiedzieli, że to miłość i zaczęli tworzyć jeden z najlepszych polskich seriali – Ślepnąc od świateł. I to nie jest tylko moja subiektywna ocena. Produkcja została doceniona za granicami kraju i ogłoszona, najchętniej oglądanym serialem na platformie HBO w 2018 roku.

Muszę się przyznać, że samą książkę Żulczyka przeczytałam dopiero po obejrzeniu serialu. Dość opornie mi idzie sięganie po pozycje wychwalane pod niebosa, przez co odłożyłam sobie tego autora na dalekie później. Zresztą poprzedni rok to dla mnie  wspinaczkowy rollercoaster. Trochę odleciałam i zdecydowanie mam co teraz nadrabiać w popkulturze. Zostawiając jeszcze na chwilę serial – Książkę zjadłam w 3 dni i gdyby nie trzeba było biegać (nabiega to się dopiero Kubuś w serialu, hehe) w święta do lodówki po dokładkę sałatki i ciastek, przeczytałabym ją w jedną noc. Już pal licho, te wszystkie różnice w scenariuszu, te mini zmiany itd. Serial w połączeniu z best­sel­lerem Jakuba Żulczyka to konkretne rycie głowy. Główny bohater i jego historia wbijają się w mózg niczym rak z przerzutami i nic nie wskazuje na to, że kiedyś odpuszczą.

Ślepnąc od świateł

foto: kadr z serialu “Ślepnąc od świateł”

Ślepnąc od świateł czyli warszawska gangsterka

Emancypacyjny Kuba (W książce główny bohater na imię ma Jacek. Początkowo miał być Kuba, ale Szczepan Twardoch polecił Żulczykowi zmienić, aby ludzie nie myśleli, że to autor książki jest główną postacią.) jest dilerem narkotyków i co noc wyrusza na nocne eskapady, by wspomóc swoich klientów w potrzebie. Kuba Nitecki, czyli Kamil Nożyński, stworzył sobie postać, jakiej jeszcze nie mieliśmy w polskim kinie. Na pewno pomógł fakt, że Kamil to nie żaden aktor, a właściwie raper. Książka daje nam zblazowanego, egoistycznego, nastawionego na własny sukces dilera.

Zdecydowanie różni się on od normalnych osiedlowych ziomków, którzy sprzedając Ci trochę zioła, telepią się, jakby mieli CI upchnąć cały worek kokainy prosto z Meksyku. Nasz diler jest opanowany, dobrze ubrany, jeździ drogą furą i nie ulega emocjom. Prawie nigdy. Nitecki postanawia ulotnić się z kraju na małe wakacje do Argentyny. Zanim jednak wsiądzie do samolotu, musi jeszcze obskoczyć kilka najważniejszych klientów. Tutaj się poznajemy i wchodzimy w świat brzydkiej Warszawy. Nie liczcie na kadry szklanych wieżowców rodem z produkcji TVN-u. Wszystkie korpo-szczury skończyły już pracę i wyruszyły w nocną podróż. W poszukiwaniu miłości i wrażeń. Stosunek obojętny.

Modlitwa warszawska

„Czasami się modlę, chociaż nigdy nie pomyślałem o Bogu dłużej niż przez minutę. Ale się modlę. Otwierając usta, nie wydając dźwięku. Modlę się o deszcz. Modlę się, tak. Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny, ześlij deszcz. Boże Wszechmogący, ześlij deszcz, potężny deszcz, taki, który jeszcze nigdy nie padał, deszcz jak bombardowanie, deszcz jak nalot. Ześlij deszcz i zatop to miasto. Zrób to szybko zanim ktokolwiek zdąży zareagować. Zanim włączą się alarmy. Niech woda wyleje się z Wisły, niech rozleje się po obu brzegach, niech zatopi Pragę i Powiśle, niech zaleje Żoliborz i Targówek, Mokotów i Wawer. Niech pada.

 

Niech wszystko zaleje woda, czarna, brudna, zimna. Niech płynie. Niech przykryje kamienice, ulice, wieżowce, skrzyżowania, niech po samą iglicę przykryje Pałac Kultury i Nauki. Zatop nas Boże, bo jeśli tego nie zrobisz, będziemy biegać tutaj w kółko, zderzać się ze sobą, uderzać w ściany, które sami postawiliśmy, będziemy wściekle szarpać tę brudną tekturę, z której to wszystko jest zrobione, aby wydusić z niej cokolwiek, miłość, pieniądze, nas samych, coś, czego tak naprawdę w ogóle nie ma, a jeśli nawet jest, to zaledwie na chwilę, i znika szybciej, niż się pojawiło. […] 

 

Zatop nas, bo nie potrafimy ani myśleć, ani kochać. Bo tego nie chcemy. Bo idziemy przez las pijani od słów. […] Zatop ich wszystkich, bo nie wiedzą, co czynią, bo nie wiedzą, kim są, bo wychodzą w dzień i w noc tak samo bezmyślni, tak samo oszukani jak małe dzieci, które wbiegają do ogromnego, rozświetlonego lunaparku i przez chwilę jeszcze biegną, unoszone przez muzykę, reflektory, odgłosy, dźwięki i melodie, śmiech klaunów, brzęk monet, ale po chwili zatrzymują się i stoją nieruchomo, nie wiedząc, co się dzieje, głuchnąc od hałasu, ślepnąc od świateł”

 

Jakub Żulczyk – Ślepnąc od świateł

Dlaczego tym razem się udało?

Jest kilka powodów. Po pierwsze – zachowano ciągłość. Mamy zatem wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Nic po drodze nam się nie gubi, nie traci sensu. Po drugie – postaci.

Pazina. Jak ja ją kocham! To ona utrzymuje na powierzchni Kubę i jak on sam o niej mówi, to jego jedyna przyjaciółka. Więc jeśli mamy momentami dość apodyktycznego bohatera który ma wszystkich w dupie, dostajemy rozemocjonowaną Pazinę – ja to kupuję. Chcę mieć ją za przyjaciółkę. Jan Frycz jako Dario. MotherFucker! Co to była za metamorfoza. Nikt nie jest w stanie mi powiedzieć, że nie uwierzył w tę postać. Jego duet z Krzysztofem Skoniecznym to jakiś obłęd. Fryczowi uwierzyłam, że jest serio prawdziwym psycholem, a Skoniecznemu, że to wzięty z ulicy nieźle naćpany raper.

To nie są postaci mdłe i nudne jak w Rojście. To nie jest przerysowana gangsterka Vegi. Cezary Pazura także wykorzystał swój moment na ekranie. Mam nieodparte wrażenie, że jego postać jest inspirowana królem TVN-u. Pazura gra gwiazdę telewizji, właściciela sterylnego mieszkania. Klienta, który zawsze ma gotówkę i nigdy nie robi sobie długów. Bawi Warszawską hipsterkę, więc jego dom to wylęgarnia ćpunów. No i ten różowy gajer. Bitch Please. Wiadomo przecież na kim wzorowali tę postać. No i jeszcze Więckiewicz. Robert naprawdę ślicznie przeklina i mówi o depresji.

Aktorsko wyszło świetnie. Żulczyk napisał jedne z najbardziej wyrazistych postaci w polskiej literaturze. Przełożenie ich na ekran było zapewne czystą przyjemnością dla Krzysztofa Skoniecznego. No może Marzena Pokrzywińska wypada trochę kiepsko w roli Pauliny. Choć w przypadku tej postaci, nawet w książce nie da się jej polubić.

Naprawdę warto wejść w ten świat. Do tej brudnej i samotnej Warszawy. Tam gdzie wchodzi bohater. Cały na biało. Do tego świata, który nie jest już do uratowania. Gdzie kokainę wciąga się na zmianę z sokiem jednodniowym na siłowni. Narkotyki muszą być w ruchu. Przedstawienie trwa. Ten serial jest jak poemat. Poemat z dodatkiem świetnych kadrów, dobrej muzyki i światła. Jak ktoś potrzebuje bardziej wulgarnej recki, to gra tam gangstera Janusz Chabior i zawodowo wykręca ludziom łapki. Ogólnie to jest jakby sobą. If You Know What I Mean? Mało? No to jeszcze to: Kazik na Żywo i Maanam. Muzyka połączona z obrazem wgniata w fotel. Polecam serdecznie.

No więc, boskie dzieło czy hipsterka? Boska hipsterka. Zdecydowanie.

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username