Jeśli zastanawiacie się, jak powstawała pierwsza polska produkcja dla Netflixa, a chodzi dokładnie o serial 1983, to ja wyjaśnię. Oto przykładowa rozmowa pomiędzy twórcami:

– Halo. Pani Agnieszka? Mamy zielone światło na ten pani serial 1983. Co robimy? 

–  Chcę Roberta Więckiewicza do głównej roli i tego boskiego blond chłopca.

– Ale Pani Agnieszko! Przecież nie mamy tyle kasy. Nie wystarczy nam.

– Jeszcze tego Marcina Bosaka proszę mi wcisnąć do jakiegoś epizodu.

– Jak sobie Pani życzy. Obetnę budżet na światło i się jakoś zmieścimy!

– Tylko dialogi po angielsku napiszcie. Niech będzie światowo. Polacy i tak nie zrozumieją.

Wiemy już jak to się zaczęło. Możemy kontynuować recenzję.

Mamy rok 2003, a w Polsce trwa zimna wojna. Nie ma mowy o upadku komunizmu, Solidarności czy Lechu Wałęsie. Nie ma strajków, stoczniowców ani kartek na mięso. Panuje za to idylla, którą skrzętnie kontrolują politycy na najwyższych szczeblach. Tworzą fałszywą historię o swoim heroizmie i na jej podstawie wytwarzają – niczym w fabryce – młodych idealistów. Wierzących w nieomylność i prawość partii.

Nie ma opcji, że coś takiego się uda. Młody student prawa Kajetan Skowron zostaje nakierowany na wielką państwową tajemnicę i choć jest cudownym dzieckiem systemu, budzi się w nim wątpliwość we własne przekonania.

Serial 1983 i niewykorzystany potencjał aktorski

W tej roli mamy Maćka Musiała i ja sama mam trochę problem z tym chłopakiem. Niby trudno się traktuje poważnie kogoś, kto cierpi na wieczny #babyface, ale ja zawsze przymykam oko na jego grę aktorską i z niewytłumaczalnych powodów, lubię nawet na niego popatrzeć. Jego uroda jakoś pasowała mi do konwencji niewinnego i niczego nieświadomego chłopca.

Nie ma opcji, żeby twórcy nie osadzili w jakiejś roli Zofii Wichłacz. Ta dziewczyna ma dziki okres w swojej karierze. Mam nadzieję, że codziennie dzwoni do Jasia Komasy z podziękowaniami za Biedronkę z Miasta 44. Jednak jej postać jest tak nudna i bezpłciowa, że tłumaczy ją tylko jedno. Jest dzieckiem poważnego polityka. Na jej miejscu też bym wolała być trochę tępa.

Filmweb

Robert Więckiewicz też mnie nie przekonał. Jego postać niby wydaje się posiadać jakiś kręgosłup moralny. Niby widzi co się wokół dzieje i dąży do prawdy, ale kariera też jest  dla niego ważna. Żaden tam złożony konflikt bohatera. Trochę nabroi, trochę pomoże. Makaronu u chińczyków zje.

Rola Edyty Olszówki też nie zachwyca. Właściwie to jakby usunęli sceny z jej udziałem, to nic by się w serialu nie zmieniło. To wcale nie jest zła aktorka, podobnie zresztą jak Robert Więckiewicz, czy Zofia Wichłacz. Niestety winni są tutaj scenarzyści. Nie zaoferowali oni aktorom zbyt wiele. Niby każda postać jest złożona i ma własną tajemnicę, ale że trzeba się zmieścić w 8 odcinkach, to nikt nie miał zamiaru tego rozwijać.

Szkoda mi Andrzeja Chyry, Agnieszki Żulewskiej czy Ewy Błaszczyk. Potencjał nie został wykorzystany. Ich drugoplanowe postaci mogłyby mocniej namieszać i zespoić w całość ten scenariusz.

Jest jeden pozytywny aspekt. Ogromnie się ucieszyłam widząc Mateusza Kościukiewicza na ekranie. Rzadko się go ostatnio widuje, a to jeden z lepszych aktorów młodego pokolenia.

Serial 1983 i zmarnowany scenariusz

Orwell’owska wizja świata to jeden z najbardziej kuszących tematów ostatnich czasów. Cała ta polityczna propaganda w serialu przypomina wspaniałomyślne nagłówki z TVP. Więc kiedy nasz kraj wstaje z kolan, serial 1983 jest niezwykle atrakcyjną pozycją dla całego świata. Ten scenariusz serio jest dobry. Wkręciłam się w wątek kryminalny i tylko dlatego dotrwałam do końca serialu. No dobra, jeszcze dlatego, że rzucono mi rękawice i wyzwanie przyjęłam. Jednak realizacja tej historii daje wiele do życzenia i niestety pada ona jak wizerunek Norbiego.

Chciałabym powiedzieć, że warto obejrzeć dla samego głównego wątku, ale zakończenie jest zwyczajną furtką do ewentualnego drugiego sezonu i można to oglądać tylko wtedy, gdy ktoś nakręci dużo lepszą kontynuację. Przy okazji rozwinie postaci i wyjaśni sezon pierwszy.

Czas na Lekką Brygadę.

Cytując Asię Kołaczkowską: Co to kurna było?

Dlaczego polscy scenarzyści nie używają światła i kolorów?

Tam jest ciemno jak w głowie celebrytek. Serio. Nawet jak ktoś umiera w więzieniu czy bunkrze, to fajnie by było zobaczyć, kto akurat zakończył swój żywot. Jednak twórcy nie mieli w planach używać, jakiegokolwiek światła, bo wszystko poszło na gażę Więckiewicza. Zresztą to już wiecie. Mogliby, chociaż użyć jakiejś latarki z telefonu, gdy panowie polityce spacerują po polanie. Jednak uznano, że klimat wszechobecnego smutku odzwierciedli nastroje społeczne Polaków. Może w drugim sezonie nieznany bohater uratuje z ucisku nasz kraj. Wtedy niebo stanie się niebieskie, a trawa na polanie w końcu będzie zielona.

Jest plus tej ciemności. Niewiele było widać podczas sceny seksu Zofii Wichłacz i Maćka Musiała. Przecież tego nie można potem odzobaczyć. Pani Agnieszko, Pani trochę przesadziła.

Serial 1983 i dialogi na opak

Według informacji dialogi były napisane po angielsku, a następnie przetłumaczone na polskie. Tak naprawdę to są świetne, błyskotliwe i pełne ironii, ale my nie rozumiemy. Nie przypominam sobie, żeby twórcy Dark czy Dom z papieru tak uczynili. Polscy twórcy zachowali się jak polska reprezentacja. Niby jesteśmy na jednym boisku z Hiszpanią i Niemcami, ale jednak nasze kompleksy dają za wygraną i sami strzelamy sobie samobója.

Trudno.

Zawsze jestem za polskimi produkcjami. Bronię polskiego kina od dawna i zawsze staram się wyciągać pozytywy z naszych rodzimych dzieł. Jeśli można to jakoś podsumować w kilku słowach, to powiem tak:

Historia jest ciekawa. Aktorski Monolog Konrada z III części Dziadów Adama Mickiewicza podczas jednej ze scen to kapitalna wstawka. Jeśli zobaczy to X osób na świecie, to świetnie. Realizacja jednak wypada słabo. Nie jest to może tragedia, choć pewnie mówię to z niepohamowanej chęci i potrzeby polskiego sukcesu. Może następnym razem? Oby tylko znowu nie obsadzili Roberta Więckiewicza. 

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username