Jeśli się chwilę zastanowić, to Tarantino zmienił życie niejednego artysty. Ten chłopiec z kina dla dorosłych otworzył wrota do kariery wielu niszowym aktorom. Wyciągnął z nich wnętrzności i zostawił tylko to, co najlepsze. Czysty talent. Rzucił scenariuszem i obdarował kreacjami, dzięki którym dzisiaj są sławni na całym świecie. Quentin Tarantino nie zmienił życia, tylko aktorów. Zmienił także moje. Dokładnie to Pulp Fiction zmieniło moje podejście do sztuki i popkultury.
Zacznijmy od braw dla Paula Nipkowa i jego pudełka z okienkiem tzw. telewizorem. Następnie jeszcze kilka oklasków dla firmy Ampex za zbudowanie pierwszego magnetowidu i możemy zaczynać. Po co? Po pierwsze: Quentin Tarantino pracował w wypożyczalni kaset video jako mały chłopiec i to na pewno miało wpływ na jego twórczość . Po drugie: Mój tato przysłał nam magnetowid z Ameryki i tutaj właśnie niepozornie rozpoczyna się moja historia z tym niezwykłym reżyserem. Choć minie dużo czasu, zanim spotkamy się po raz pierwszy, to właśnie te wydarzenia były preludium do czegoś znacznie większego.
Już podczas oglądania bajek Disneya wiedziałam, że świat z ekranu pochłonie mnie bez reszty. Sztuka kina wydawała mi się dużo bardziej atrakcyjna, niż bieganie za kolegami z osiedla w poszukiwaniu sztucznej akceptacji i przyjaźni. Jako nadwrażliwe dziecko widziałam w tym ogrom możliwości. Po pierwsze – nie było wtedy internetu i to z filmów i bajek dowiadywaliśmy się, że gdzieś tam jest całkiem inny, obcy świat. Po drugie – to właśnie ten świat nauczył mnie szerokiej perspektywy. Nigdy nie wiesz jaką kto ma historię i co czuje.
Chociaż to tato pokazał mi Zabójczą broń z Melem Gibsonem i Teorię spisku również z Melem i Julią Roberts, to chyba wolał mi wciskać romantyczne filmy dla małych dziewczynek. Zresztą co jakiś czas odpalam sobie z sentymentu Koniec Niewinności. Zawsze mi to przypomina, że ten posiwiały człowiek, zaszczepił we mnie miłość do kina.
Jednak w życiu każdej nastolatki przychodzi taki moment, że autorytet ojca nie jest już taki atrakcyjny. Za to koledzy są atrakcyjni. Bardzo atrakcyjni. Dirty Dancing odchodzi w zapomnienie (Wiadomo, że po latach wróci) i choć jedyny film Lyncha, jaki wtedy widziałaś to Prosta historia,to już wiesz, że Twoje życie nigdy już nie będzie takie samo. Może i kierujesz się chęcią zaimponowania starszym kolegom, ale co obejrzysz – to Twoje.
Pewnego dnia mój znajomy w rozmowie rzucił hasło które połączyło mnie z Tarantino na zawsze i to był ten moment, w którym wszystko się zmieniło. Jeżeli istnieją twórcy, którzy kręcą filmy od tyłu, to co jeszcze ten świat ma do zaoferowania?
Hej! Naprawdę nie widziałaś Pulp Fiction i najsłynniejszej sceny tanecznej w historii kina? I Ty się masz za znawcę kultury?
Siadaj i oglądaj. Pyk.
Najważniejsza taneczna scena:
Kapitalny Tim Roth i Amanda Plummer. Scena numer jeden, lub jak kto woli – ostatnia.
Niektórzy powiedzą, że Tarantino to chodzący złodziej, że kopiuje i czerpie od innych. W zasadzie wszystko, co zachwyca w jego filmach, nie jest jego. Jednak to tego reżysera kocha tyle ludzi na świecie, że wieść o jego zakończeniu kariery wywołuje łzy w niejednych oczętach. Nikt nie mówi o tamtych artystach. Z jakiegoś powodu świat nie jest pluszowym miejscem i wygrywa tylko ten, który ma odwagę wyjść przed szereg.
Quentin Tarantino wyciągnął, co mógł z czasów, gdy był bileterem w kinie dla dorosłych, połączył to z pracą w wypożyczalni kaset i stworzył swoje własne imperium. Nie przyjęli go do szkoły aktorskiej? Żaden problem. Nakręcił Urodziny mojego najlepszego przyjaciela i sam otworzył sobie drzwi do świata show-biznesu. Może nie jest najlepszym aktorem, czego byliśmy świadkami w Od zmierzchu do świtu, ale jeśli obok nas gra Juliette Lewis, George Clooney i Salma Hayek, to chyba wiadomo, że każdy może wypaść blado.
Akurat porażka przekuła się w przypadku tego amerykańskiego reżysera w sukces. Jeśli nie chcą Cie na ekranie, wyjdź oknem i stań po drugiej strony kamery – zapewne tak pomyślał Quentin i tak też uczynił. Odkrywając przy tym takie gwiazdy jak Tim Roth czy Christoph Waltz. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła dopisać do nich Rafała Zawieruchę. Całym sercem jestem za tym chłopakiem. Niech dołączenie do Hollywoodzkiej rodziny da mu rolę o których nawet nie śnił. Kto wie? Może niedługo na Pudelku będziemy oglądać Oscary, a tam Tomasz Kot, Joanna Kulig i Rafał Zawierucha. Piękna wizja.
Żeby jakoś to wszystko zgrabnie spuentować, mała lekcja kina od Tarantino:
Tarantino i Death Proof. Lekcja numer jeden:
Szybkie samochody, dziewczyny w krótkich szortach, krew i wyścigi – Niech Cię nie zwiodą pozory. To połączenie, które trzeba zgrabnie wyważyć. Inaczej wyjdzie Ci Diablo. Wyścig o wszystko, a tego byśmy nie chcieli.
Tarantino i Bękarty Wojny. Lekcja numer dwa:
Jeśli masz ochotę nakręcić film o drugiej wojnie światowej, ale Twój kraj nakręcił już milion podobnych o superbohaterach – patriotach, masz tylko jedno wyjście. Twoimi głównymi bohaterami muszą być Żydzi. Jednak nie tacy, których znamy z książek historycznych. Twoi Żydzi muszą być silni, waleczni i mściwi. Przy okazji wrzuć w scenariusz grę w zgadywanie postaci, a sukces masz w kieszeni.
Jednak jeśli nie jesteś Tarantino, to nie próbuj tego w domu. Tylko on może sobie pozwalać na takie kombinacje.
Tarantino i Wściekłe Psy. Lekcja numer trzy:
Możesz być przystojny niczym Hugh Grant i grać w niezliczonej ilości komedii romantycznych, ale to Steve Buscemi będzie tym aktorem, przez którego ludzie pójdą do kina z przekonaniem, że wyjdą z niego zadowoleni.
Brzydka twarz jest błogosławieństwem dla aktora.
Tarantino i Django. Lekcja numer cztery:
Jeżeli wyciągnąłeś na piedestał Żydów mordujących nazistów i to się udało – oddaj hołd kolejnej uciśnionej przez historię nacji. Oddaj hołd Afroamerykanom w Westernie. To wspaniała zabawa, wiedzieć ile ograniczonych umysłowości ludzi pluło sobie w brodę, oglądając te filmy. Thanks Tarantino! Lovki.
Quentin Tarantino i Pulp Fiction. Lekcja numer pięć:
Zbierz cały kicz popkultury niczym bohaterowie Dragon Balla kryształowe kule i rozpisz to na scenariusz. Pognieć go, zrób z niego piłkę do zośki i nagraj z tego film. Koniec jest na początku? Jakiś bohater umiera w połowie filmu, a i tak pojawia się na końcu? Czy ktoś mówił, że będzie łatwo?
Jeśli widzisz podczas pisania, że Twój kot śpi z łapami w powietrzu, to wiedz, że musisz kończyć, by ratować go z tej kosmicznej podróży. Dajcie znać w komentarzu, jak Wam się podobały zajęcia z kinematografii.
Miałam w planach zrobić przewodnik po świątecznych filmach, ale koledzy po fachu już mnie wyprzedzili. Wychodzę więc z kontrą i zamiast typowych bożonarodzeniowych propozycji, przynoszę Wam piękne i wzruszające kino. Będzie trochę romantycznie. Świąteczne filmy, ale bez choinek.
Spotkanie Jane Fondy i Roberta Redforda po latach to wzruszający moment. Para aktorów spotykała się na planie filmowym kilkukrotne i to już na początku kariery obojga aktorów. Sama Jane Fonda przyznała po latach, że kochała Roberta Redforda.
Zawsze go kochałam. Za każdym razem zakochiwałam się na nowo.
Film opowiada o parze wdowców, których przyciąga do siebie samotność. Addie Moore i Louis Waters postanawiają dotrzymać sobie towarzystwa i choć wychodzi im to dość pokracznie, to z czasem ta decyzja okaże się najlepszą w ich życiu. Przenikliwie ciepły duet. Ani Jane Fonda, ani Robert Redford nie tracą uroku sprzed lat. To przepiękna klamra ich przyjaźni i wielokrotnej współpracy na planie filmowym.
Lion. Droga do domu
Wyobraźcie sobie, że macie 5 lat i mieszkacie w Indiach. Pewnego dnia trafiacie do przeraźliwie zatłoczonej Kalkuty i nie możecie odnaleźć drogi do domu. Nie pomaga fakt, że nie znacie swojego adresu, ani nazwiska. Saroo Brierley przeżył to naprawdę i choć szczęście się do niego uśmiechnęło, nigdy nie zapomniał o swojej rodzinie. Postanowił po 25 latach odbyć podróż w poszukiwaniu własnego domu.
Niezwykła historia. Połączenie dojrzałego aktorstwa i reżyserii dało efekt wzruszającego kina. Bez zbędnego patosu i sztuczności. Dev Patel zdobędzie serce każdego widza. Jakby co, nie odpowiadam za płacz całej rodziny. Jako wisienka na torcie, cudowna Nicole Kidman i Rooney Mara.
Carol
Carol to klasyczny melodramat. I choć nieszczęśliwa miłość od razu kojarzy nam się z Romeo i Julią, to w tym wypadku zakazany owoc dotyczy dwóch kobiet. Nic nie przemawia na ich korzyść. Ani epoka, w której żyją, ani różne klasy społeczne. W głównych rolach Cate Blanchett (jak zawsze doskonała) i Rooney Mara (drugi raz w dzisiejszym zestawieniu). Carol to delikatna opowieść o miłości, ale przede wszystkim przepiękne wnętrza i stroje. Idealny film na świąteczny wieczór.
Ps. Trochę tutaj przekłamałam, bo akcja rozgrywa się w okresie świąt, ale nie ma to znaczenia dla historii oraz puenty.
Kamerdyner
Gdybym żyła w Ameryce i za prezydenta miała Donalda Trumpa, to oglądałabym ten film codziennie. Kamerdyner to sto lat historii USA. W tym historia o drodze do wolności i tolerancji, która obecnie wydaje się zagrożona jak nigdy. Amerykański sen czarnego kamerdynera, który służył 8 amerykańskim prezydentom. Nie jest, to może dokładna i szczegółowa retrospekcja, ale wrażliwa interpretacja. W moim odczuciu takie powinny być świąteczne filmy.
Mandarynki
Wojenne filmy kręcone przez Amerykanów, przyzwyczaiły nas do tanich i ckliwych rozwiązań. Budowanie bohaterów i nadawanie patriotycznego sensu wojnie to typowe dla nich zagrania. Zaza Urshadze nie idzie tą drogą i za pomocą mandarynkowego drzewa, ukazuje słodko gorzki obraz wojennego absurdu.
W miasteczku naznaczonym wojną pozostało już tylko dwóch mężczyzn. Plantator mandarynek i stolarz. Przywiązanie do swojego miejsca na ziemi, nie pozwala opuścić im domu nawet w obliczu zagrożenia. I choć nikt tutaj nie gloryfikuje wojny staje się, ona główmy tematem filmu. Pewnego dnia dochodzi do krwawej strzelaniny, z której żywi wychodzą dwaj żołnierze – pierwszy jest czeczeńskim najemnikiem, drugi – Gruzinem. Stolarz Ivo postanawia się nimi zaopiekować, co nie będzie wcale łatwym zadaniem. Obaj składają gospodarzowi pokojową obietnicę i choć wcale tego nie chcą, zaczynają ze sobą rozmawiać.
Choć Kamerdyner oferuje nam American dream, to europejskie kino różni się od niego w każdym aspekcie. Zaza Urshadze postawił na spokojną narrację i dzięki temu, daje widzowi możliwość obcowania z bohaterami i rozkładania ich umysłów na czynniki pierwsze. Gdy mandarynkowe drzewo dojrzewa, dojrzewają także postaci w filmie. Jeszcze jedno. Kolory. W tym filmie piękne są kolory.
Ostatnia miłość pana Morgana
Jest we mnie jakiegoś rodzaju paradoks, że jednocześnie kocham Francję i jej nienawidzę. Ostatnia miłość pana Morgana to jednak jeden z najładniejszych filmów, jakie widziałam a widziałam ich sporo. Są dwa powody, przemawiające za tym dziełem. Pierwszy – Michael Caine. Kocham go. Drugi – Clémence Poésy. Jest niezwykła w tym filmie. To opowieść o tęsknocie, którą odczuwa każdy z nas. Cechuje ją typowa francuska wrażliwość i inteligentne dialogi. Każdego z nas dotyka samotność, jednak gdzie należy dotrzeć, by ją zrozumieć?
Zanim się rozstaniemy
Jeśli Twoje życie właśnie się wykoleiło, a Ty krążysz bez sensu wokół niezdefiniowanej osi, to się zatrzymaj. Złap oddech i pozwól sobie na inną perspektywę. To właściwie idealny opis tego filmu. Jednak łatwiej będzie w ten sposób: Los splata dwójkę nieznajomych na jednej drodze i choć nic dla siebie nie znaczą, nie potrafią się ze sobą pożegnać. Żaden tam naiwny romantyzm i płomienny romans. Raczej metaforyczne rzucanie sobie kół ratunkowych. Bardzo ciepły film, pełen zawirowań i emocji. Świąteczne filmy oferują nam zawsze happy end, tutaj takiego zakończenia nikt nie obiecuje.
Lęk Wysokości
Wiem, że panuje społeczny strach przed polskim kinem, ale w tym przypadku jest on zbędny. Nie ma w Lęku Wysokości Karolaka ani pana Adamczyka. Jest za to rewelacyjny Marcin Dorociński i jeszcze lepszy Krzysztof Stroiński. Wszyscy wiemy, jak konflikty rodzinne potrafią zaważyć na naszym życiu, nawet jeśli jest poukładane w każdym innym aspekcie.
Tomasz Janicki (Marcin Dorociński) pomimo rozwijającej się kariery i poukładanego małżeństwa, nie może się uwolnić od wyrzutów sumienia, względem schorowanego ojca (Krzysztof Stroiński). Kiedy Tomasz lada moment sam zostanie ojcem, postanawia zrozumieć ich skomplikowaną relację. Wyrusza wraz z ojcem w niebanalną podróż. Tak naprawdę to całe aktorskie show kradnie Krzysztof Stroiński. Jest po prostu niezwykły. Możecie wybrać świąteczne filmy i Listy do M, ale gwarantuję Wam, że ten duet jest dużo lepszy.
To moje propozycje na świąteczne filmy. Przewodnik po produkcjach bez choinki. Macie własne propozycje? Co będziecie oglądać? Amelia? Utalentowany pan Ripley? Bajki Disneya? Dajcie koniecznie znać.
Jeśli zastanawiacie się, jak powstawała pierwsza polska produkcja dla Netflixa, a chodzi dokładnie o serial 1983, to ja wyjaśnię. Oto przykładowa rozmowa pomiędzy twórcami:
– Halo. Pani Agnieszka? Mamy zielone światło na ten pani serial 1983. Co robimy?
– Chcę Roberta Więckiewicza do głównej roli i tego boskiego blond chłopca.
– Ale Pani Agnieszko! Przecież nie mamy tyle kasy. Nie wystarczy nam.
– Jeszcze tego Marcina Bosaka proszę mi wcisnąć do jakiegoś epizodu.
– Jak sobie Pani życzy. Obetnę budżet na światło i się jakoś zmieścimy!
– Tylko dialogi po angielsku napiszcie. Niech będzie światowo. Polacy i tak nie zrozumieją.
Wiemy już jak to się zaczęło. Możemy kontynuować recenzję.
Mamy rok 2003, a w Polsce trwa zimna wojna. Nie ma mowy o upadku komunizmu, Solidarności czy Lechu Wałęsie. Nie ma strajków, stoczniowców ani kartek na mięso. Panuje za to idylla, którą skrzętnie kontrolują politycy na najwyższych szczeblach. Tworzą fałszywą historię o swoim heroizmie i na jej podstawie wytwarzają – niczym w fabryce – młodych idealistów. Wierzących w nieomylność i prawość partii.
Nie ma opcji, że coś takiego się uda. Młody student prawa Kajetan Skowron zostaje nakierowany na wielką państwową tajemnicę i choć jest cudownym dzieckiem systemu, budzi się w nim wątpliwość we własne przekonania.
Serial 1983 i niewykorzystany potencjał aktorski
W tej roli mamy Maćka Musiała i ja sama mam trochę problem z tym chłopakiem. Niby trudno się traktuje poważnie kogoś, kto cierpi na wieczny #babyface, ale ja zawsze przymykam oko na jego grę aktorską i z niewytłumaczalnych powodów, lubię nawet na niego popatrzeć. Jego uroda jakoś pasowała mi do konwencji niewinnego i niczego nieświadomego chłopca.
Nie ma opcji, żeby twórcy nie osadzili w jakiejś roli Zofii Wichłacz. Ta dziewczyna ma dziki okres w swojej karierze. Mam nadzieję, że codziennie dzwoni do Jasia Komasy z podziękowaniami za Biedronkę z Miasta 44. Jednak jej postać jest tak nudna i bezpłciowa, że tłumaczy ją tylko jedno. Jest dzieckiem poważnego polityka. Na jej miejscu też bym wolała być trochę tępa.
Filmweb
Robert Więckiewicz też mnie nie przekonał. Jego postać niby wydaje się posiadać jakiś kręgosłup moralny. Niby widzi co się wokół dzieje i dąży do prawdy, ale kariera też jest dla niego ważna. Żaden tam złożony konflikt bohatera. Trochę nabroi, trochę pomoże. Makaronu u chińczyków zje.
Rola Edyty Olszówki też nie zachwyca. Właściwie to jakby usunęli sceny z jej udziałem, to nic by się w serialu nie zmieniło. To wcale nie jest zła aktorka, podobnie zresztą jak Robert Więckiewicz, czy Zofia Wichłacz. Niestety winni są tutaj scenarzyści. Nie zaoferowali oni aktorom zbyt wiele. Niby każda postać jest złożona i ma własną tajemnicę, ale że trzeba się zmieścić w 8 odcinkach, to nikt nie miał zamiaru tego rozwijać.
Szkoda mi Andrzeja Chyry, Agnieszki Żulewskiej czy Ewy Błaszczyk. Potencjał nie został wykorzystany. Ich drugoplanowe postaci mogłyby mocniej namieszać i zespoić w całość ten scenariusz.
Jest jeden pozytywny aspekt. Ogromnie się ucieszyłam widząc Mateusza Kościukiewicza na ekranie. Rzadko się go ostatnio widuje, a to jeden z lepszych aktorów młodego pokolenia.
Serial 1983 i zmarnowany scenariusz
Orwell’owska wizja świata to jeden z najbardziej kuszących tematów ostatnich czasów. Cała ta polityczna propaganda w serialu przypomina wspaniałomyślne nagłówki z TVP. Więc kiedy nasz kraj wstaje z kolan, serial 1983 jest niezwykle atrakcyjną pozycją dla całego świata. Ten scenariusz serio jest dobry. Wkręciłam się w wątek kryminalny i tylko dlatego dotrwałam do końca serialu. No dobra, jeszcze dlatego, że rzucono mi rękawice i wyzwanie przyjęłam. Jednak realizacja tej historii daje wiele do życzenia i niestety pada ona jak wizerunek Norbiego.
Chciałabym powiedzieć, że warto obejrzeć dla samego głównego wątku, ale zakończenie jest zwyczajną furtką do ewentualnego drugiego sezonu i można to oglądać tylko wtedy, gdy ktoś nakręci dużo lepszą kontynuację. Przy okazji rozwinie postaci i wyjaśni sezon pierwszy.
Czas na Lekką Brygadę.
Cytując Asię Kołaczkowską: Co to kurna było?
Dlaczego polscy scenarzyści nie używają światła i kolorów?
Tam jest ciemno jak w głowie celebrytek. Serio. Nawet jak ktoś umiera w więzieniu czy bunkrze, to fajnie by było zobaczyć, kto akurat zakończył swój żywot. Jednak twórcy nie mieli w planach używać, jakiegokolwiek światła, bo wszystko poszło na gażę Więckiewicza. Zresztą to już wiecie. Mogliby, chociaż użyć jakiejś latarki z telefonu, gdy panowie polityce spacerują po polanie. Jednak uznano, że klimat wszechobecnego smutku odzwierciedli nastroje społeczne Polaków. Może w drugim sezonie nieznany bohater uratuje z ucisku nasz kraj. Wtedy niebo stanie się niebieskie, a trawa na polanie w końcu będzie zielona.
Jest plus tej ciemności. Niewiele było widać podczas sceny seksu Zofii Wichłacz i Maćka Musiała. Przecież tego nie można potem odzobaczyć. Pani Agnieszko, Pani trochę przesadziła.
Serial 1983 i dialogi na opak
Według informacji dialogi były napisane po angielsku, a następnie przetłumaczone na polskie. Tak naprawdę to są świetne, błyskotliwe i pełne ironii, ale my nie rozumiemy. Nie przypominam sobie, żeby twórcy Dark czy Dom z papieru tak uczynili. Polscy twórcy zachowali się jak polska reprezentacja. Niby jesteśmy na jednym boisku z Hiszpanią i Niemcami, ale jednak nasze kompleksy dają za wygraną i sami strzelamy sobie samobója.
Trudno.
Zawsze jestem za polskimi produkcjami. Bronię polskiego kina od dawna i zawsze staram się wyciągać pozytywy z naszych rodzimych dzieł. Jeśli można to jakoś podsumować w kilku słowach, to powiem tak:
Historia jest ciekawa. Aktorski Monolog Konrada z III części Dziadów Adama Mickiewicza podczas jednej ze scen to kapitalna wstawka. Jeśli zobaczy to X osób na świecie, to świetnie. Realizacja jednak wypada słabo. Nie jest to może tragedia, choć pewnie mówię to z niepohamowanej chęci i potrzeby polskiego sukcesu. Może następnym razem? Oby tylko znowu nie obsadzili Roberta Więckiewicza.
Są takie filmy, których nie obejrzymy drugi raz. Mam tak z Lotem nad kukułczym gniazdem (bo ryje banie zbyt mocno) lub z Zieloną Milą. Tego filmu nie lubię i chyba jestem w mniejszości. Lubię za to wracać do Skazanego na Shawshank, czy zrobić sobie seans z Harrym Potterem. Jednak nie tym razem. Skazanego opisali już chyba wszyscy, a z Harrym zeszło by jakieś sto lat. Dzisiaj zrobiłam listę z filmami dla Was. Filmy, które uwielbiam i co jakiś czas do nich wracam, bo zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Sama mam w planach nadrobić wszystkie te pozycje tej jesieni. Dziecko Rosemary już za mną.
Deszczowa piosenka
Muszę się przyznać, że Deszczową piosenkę obejrzałam dopiero 4 lata temu. Wszyscy znani mi ludzie o dobrym guście filmowym mówili mi: Musisz to obejrzeć. Musisz. Musisz. Musisz. Więc oczywiście tego nie robiłam. Potem dołączyłam do klubu filmowego w moim mieście i wstyd trochę przed Ryśkiem był. Więc obejrzałam. I przepadłam. Uwielbiam! Gene Kelly na ekranie jest doskonały. Największy musical w dziejach kina – to jeden z komentarzy na Filmwebie. W Deszczowej Piosence udało się wszystko. Aktorstwo, muzyka, taniec i świetna historia. To jest tak dobre, że nie możesz doczekać się finału (bo to serio jest dobry scenariusz) i jednocześnie chcesz, by ten film nigdy się nie skończył. Niech Debbie Reynolds, Donald O’Connor i Gene Kelly tańczą bez końca. Klasa. No i kultowa scena w deszczu:
Dziecko Rosemary
Czytałam kiedyś, że Roman Polański przyjaźnił się w latach 60 z gościem, który zajmował się kościołem satanistycznym. Zainspirowany jego działaniami stworzył Dziecko Rosemary, a ów znajomy wystąpił w filmie w roli samego szatana. Czy tak było? Nie wiem. Może ktoś z Was wie? Nigdy bym nie powiedziała, że horror może być filmem doskonałym, ale Dziecko Rosemary takie jest. Wszystko dzięki wspaniałej Mii Farrow. Jej wygląd, spojrzenie i głos robią robotę. John Cassavetes pozostaje w jej cieniu, nawet gdy jest na ekranie. Roman Polański ma niezwykły talent. Jest ambitny i inni reżyserowie powinni się od niego uczyć.
Estetyczny horror brzmi trochę jak oksymoron, ale to całkiem inne kino, niż to współczesne. Piękne. Wersji z 2014 roku nie widziałam, ale chyba z ciekawości nadrobię. Na uwagę zasługuje także Team Ruth Gordon i Sidney Blackmer w rolach ekscentrycznych sąsiadów. To jeden z tych filmów, do których wracam z największą przyjemnością. Coś jeszcze? Oczywiście muzyka. Nie są to może melodie do słuchania wieczorową porą, ale wystarczy obejrzeć końcową scenę, gdy Rosemary idzie z nożem do swoich sąsiadów. Dźwięki są dobrane z największą starannością.
Nic do stracenia
Historia jest prosta. Nick Beam odkrywa, że jego ukochana żona zdradza go z jego szefem. Wkurzony wychodzi z domu, by się na nim odegrać. Chce go zniszczyć. Za wszelką cenę. Na jego drodze pojawia się drobny chuligan Terrance Paul Davidson. To jest cena Nicka, jaką musi zapłacić, by osiągnąć zamierzony cel. Znosić towarzystwo tego rzezimieszka. Choć oboje chcą pozbyć się siebie nawzajem, to los ciągle ich ze sobą splata. Dzięki temu możemy przez dwie godziny umierać ze śmiechu. W głównych rolach Tim Robbins oraz Martin Lawrence. Steve Oedekerk zrobił komedię, która w żadnym momencie nie jest żenująco głupia. To najlepsza komedia, jaką widziałam w życiu.
Lęk Pierwotny
Richard Gere i Edward Norton w duecie. Wzięty prawnik i ministrant, który zostaje oskarżony o zamordowanie arcybiskupa. Sala sądowa, poszukiwanie dowodów i rozmowy w celi. Niby nic nowego, ale jednak coś. Ten duet to wiarygodne widowisko. Szczególnie na pochwały zasługuje młody Edward Norton. Już tym filmem pokazał, że będzie idealnym kandydatem do filmu Fight Club. Zresztą zdobyty Złoty Glob i nominacja do Oscara mówią same za siebie. Richard Gere wcale nie jest gorszy. Tylko z tym aktorem mam trochę problem. Potrafi zagrać doskonałe role, a czasami wybiera takie szmiry. Aktorstwo to najwyraźniej ciężki chleb. Wracając do Lęku Pierwotnego, to warto. Finał jest bardzo mocny. Czy Edward Norton zabił? Czy był ktoś drugi? Martin Vail wierzy w niewinność swojego klienta. Dokąd ich to zaprowadzi?
Wszystko za życie
Są takie filmy, do których nie można nie wracać. Tak jest z Into the Wild. Ten film jest tak dobry, ponieważ Christopher McCandless istniał na prawdę. Jego podróż na Alaskę wydarzyła się na prawdę i jego historia do dziś inspiruje wielu ludzi. Ten dreszczyk emocji jest dla nich jak narkotyk. Podążają za tym pragnieniem, bez względu na konsekwencje. Christopher McCandless miał pozornie wszystko. Dobry dom, pieniądze i wykształcenie. Zapewnioną przyszłość przez swoich ambitnych rodziców. Zamiast żyć w poczuciu bezpieczeństwa i dostatku, rzucił wszystko i wyruszył w podróż marzeń. Na Alaskę. Sean Penn jako reżyser zrobił coś niesamowitego. Jego film jest wrażliwy, piękny i lekki. Emile Hirsch nie został dłużny. Zagrał tę rolę kapitalnie. W końcu Eddie Vedder odpowiedzialny za muzykę. Dodał wisienkę na tort i dopełnił tym cały film. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek inny robił muzykę do tego filmu. Filmy drogi to jeden z najlepszych gatunków filmowych!
Nebraska
Kolejny film drogi. Zgoła inny od Wszystko za życie. Woody Grant dowiaduje się, że wygrał milion na loterii. Musi wyruszyć w podróż, aby odebrać nagrodę. Nie pomaga fakt, że jego rodzina ma go za ofermę i pijaka. Jednak ten podstarzały pijaczek zabiera syna i rozpoczyna się ich przygoda. Film jest utrzymany w czarno białej tonacji, choć jest z 2013 roku. Co do aktorstwa, to Bruce Dern to geniusz! Jego gra aktorska jest leciutka jak piórko. No i przecudowna June Squibb jako żona Granta. Wspaniali staruszkowie. Uwielbiam ich. Takie filmy są idealne na jesienne wieczory.
Spotlight
Jeden z moich ulubionych filmów. Gdy obejrzałam go pierwszy raz, to zaraz obejrzałam znowu, a na drugi dzień…znowu. Dość świeży, bo z 2015 roku. W skrócie: Afera pedofilska w Kościele rzymskokatolickim w Bostonie. Grupa dziennikarzy trafia na trop i wierci dziurę w brzuchu panom w sutannach. O tym filmie słyszałam już różne rzeczy. Jedni mówili, że to sprawka Żydów. Nawet to, że dostał Oscara, to sprawka oczywiście żydowska. Zostałam też nazwana lewaczką, gdy opowiadałam o tym filmie jednemu panu. Ciekawa jestem, co będę mówić o Wojtku Smarzowskim i jego filmie Kler.
Spotlight jednak nie żerował na kontrowersji. Był temat, a Tom McCarthy to wykorzystał. Ten film to pokaz prawdziwej pracy dziennikarskiej, o którą coraz trudniej w dzisiejszych czasach. Może nie ma tam dziennikarzy, którzy są zastraszani i boją się o własne życie. Nie ma też wielkich akcji czy ucieczek. Film jest dość jednoliniowy. Bohaterowie głównie siedzą za biurkiem i poszukują informacji, ale to naprawdę kawałek dobrego kina dziennikarskiego. No i gwiazdorska obsada. Rachel McAdams, Michael Keaton, John Slattery, Stanley Tucci i najlepszy na świecie Mark Ruffalo. Takie filmy posiadają bohatera zbiorowego i Ci aktorzy byli tego świadomi. Nikt nie wyszedł przed szereg. Nikt nie próbował zabłysnąć na tle innych. Dzięki temu ten film jest tak dobry. W ogóle to zabawne, że ktoś potrafi oskarżyć kogoś o lewactwo, czy o żydostwo, kiedy ta historia wydarzyła się naprawdę i jest faktem. McCarthy tylko nakręcił o tym film. Ktoś to wyjaśni?
Jakie są Wasze propozycje? Jakie filmy polecicie do obejrzenia jesienią?
Jeżeli podobał CI się wpis Filmy doskonałe, czyli do czego warto wrócić jesienią, to zapraszam Cię tutaj:
Chciałabym powiedzieć, że to Dawid Podsiadło polecił mi serial Love, ale tak naprawdę to stalkuję go na instagramie i on całemu światu o tym serialu opowiedział.
Co takiego ma w sobie serial Love?
Gus i Mickey to połączenie dwóch skrajności. Gus to facet który ma problem z tym, że chce uszczęśliwić cały świat, Mickey zaś pije wódę w opór i rozwala ludziom wszystkie imprezy. Oboje nie mają szczęścia w miłości, dopóki nie spotykają się przypadkiem na stacji benzynowej.
On wygląda jak król nerdów, ona jako strój wieczorowy wybiera strój kąpielowy.
Dlaczego więc to ma się w ogóle udać?
Autentyczność tych postaci aż razi w oczy. To nie jest smutny serial o problemach. To petarda miłości!
Love jest o nas
Jesteśmy pokoleniem milenialsów. Lubimy freelancerke, koktajle z jarmużu i chcemy mieć zdanie na każdy temat. Jesteśmy zagubieni pomiędzy tym, co mamy a tym, czego chcemy. Analizujemy wszystkie wartości na nowo.
Głośno mówimy o uczuciach i boimy się miłości jak nigdy wcześniej.
Mickey i Gus-Gus też się boją. Dlatego wszyscy im kibicują.
Miłość w czasach popkultury
Gus pracuje na planie serialu o wiedźmach z przedmieścia. Na kolanie pisze własne scenariusze i marzy o wielkiej karierze reżysera. Po godzinach układa ze znajomymi utwory o filmach.
Piosenkę o Gran Torino? Proszę bardzo!
Mickey jeździ mercedesem, pracuje w radio i nosi stylówki, jakby była dziewczyną z tumblra.
Najlepsze jednak jest to, jak oni tańczą! Gus to mistrz parkietu! Istny król!
Fuck Fuck Fuck i Uber, czyli najczęściej rzucane hasła w serialu
Fuck
What The Fuck
Fuck You
Nice to meet you
Uber
Słowo Fuck pada tak często, jakby ten serial kręcił sam Quentin Tarantino.
Dlaczego więc Love?
Bo miło jest popatrzeć na ludzi, którzy walczą o miłość. Nie odchodzą gdy pojawia się pierwszy problem. Może i drą się i klną na potęgę, ale przynajmniej nie uciekają. Dodatkowo mają świetnych przyjaciół. Chodzą słuchy, że wszyscy kochają Bertie z Australii.
Love ponieważ przez wszystkie odcinki pojawiała się w mojej głowie jedna myśl:
Znam to! Znam to. Znam to. To ja, to ja to ja!
Dajcie znać, czy oglądaliście, albo czy będziecie oglądać. Serio, to nie jest taka ckliwa bajka o miłości. Żaden facet nie będzie wychodził 35 raz naprawić zlew podczas seansu.
Może widzieliście już Love i szukacie nowego serialu? Zajrzyjcie koniecznie do moich propozycji. O tutaj —>
Gdy aktywujesz konto na Netflixie, to tak jakbyś trochę pożegnał się z życiem towarzyskim. Od tej chwili wystarczy CI już tylko kołderka, popcorn i seriale. Super, jeśli ktoś będzie obok, ale jak będziesz sam, to też nic się nie stanie…Netflix wszystko Ci wynagrodzi.
Co takiego oferuje Netflix?
Dom z papieru
Grupa przestępców pod przywództwem Profesora napada na hiszpańską mennicę. Są przekonani, że ich plan jest doskonały.
Czy można jednak bez końca manipulować policją? Czy przebywanie z zakładnikami przez tak długi czas jest bezpieczne? Co z syndromem Sztokholmskim?
Jednym z fajniejszych zabiegów reżysera było nazwanie bohaterów nazwami miast. Berlin idealnie odzwierciedla osobowość swojego bohatera. Serial czasem trąci absurdem, ale wszystko jest tak świetną historią, że trzeba obejrzeć to widowisko do ostatniego odcinka. Sceny z Nairobi to majstersztyk…a wszystko to schowane pod maskami Salvadora Dalego.
Nairobi “Alegría, fiesta e ilusión”
Stranger Things
Są lata 80. Nie ma komputerów ani smartfonów. Gdy wyjdziesz z domu, rodzic nie ma jak Cię namierzyć. Gdy znikniesz, nikt nie odpali aplikacji lokalizującej swoje dziecko.
W małym miasteczku ginie chłopiec. Will. Swoje prywatne śledztwo prowadzą przyjaciele Willa, jego matka oraz Komendant Jim Hopper.
Bracia Duffer w Stranger Things oddali hołd latom osiemdziesiątym. Czerpią z filmów Spielberga czy Kinga. Jednak coś innego czyni ten serial wyjątkowym. To hołd oddany wszystkim nerdom tego świata. Każdy uczeń, który choć raz był zamknięty w szkolnej szafce – może poczuć się wyjątkowo.
Niewątpliwym atutem serialu jest pewna młoda dama. Zakochacie się w niej na amen i obejrzycie Strangersów w dwa dni. Mówiłam już, że Netflix i kołderka wystarczą?
American Crime Story
Ameryka to wytwórnia popkultury. Opowiadają historie morderców jak bajki o superbohaterach.
Proces stulecia O.J. Simpsona to m.in. najdłuższa reklama samochodu w historii. Policyjny pościg Forda Bronco oglądali wszyscy mieszkańcy Ameryki, choć była to bardziej eskorta, niż pościg. Proces sądowy, który trwał ponad rok. Ciekawostka: Prawnikiem O.J. Simpsona był ojciec Kim Kardashian.
Czy można zbudować obronę na oskarżeniach o rasizm i dzięki temu wygrać?
Manhunt; Unabomber
Ted Kaczynski
Seryjny morderca
Idealista
Wróg technologi
Przyjaciel natury
Samotnik
Zabijał ludzi za pomocą ręcznie wytwarzanych bomb. Nieuchwytny przez lata. Schwytany za pomocą analizy własnych listów. Złapany przez Fitzgeralda. Człowieka, który uwierzył w słowa.
Paul Bettany jako Ted Kaczynski jest niezwykle przekonywujący. Scena, gdy tańczy na deszczu w lesie – uwielbiam.
Najgorsze jest jednak to, że teorie i poglądy Kaczynskiego nie są tak głupie, jakby się chciało. Choć skonstruowane w głowie seryjnego mordercy – mają sens.
Zwykły obywatel będzie kontrolował tylko własne urządzenia: samochód czy komputer. Natomiast nadzór wielkich systemów będzie należał do wąskiej elity, jak dziś, ale przy dwóch wielkich znamiennych różnicach: 1/ Dzięki lepszej technologii elity będą miały większą kontrolę nad masami; 2/ Praca ludzka nie będzie więcej konieczna i masy staną się pustym ciężarem dla systemu. Jeśli elity będą okrutne, to doprowadzą do eliminacji zbędnej ludności przez redukcję urodzin przy pomocy propagandy i środków biologicznych. Może się zdarzyć, że elita będzie miała miękkie serce liberałów. W takim przypadku zatroszczy się o potrzeby fizyczne mas i zdrowe hobby dla każdego, ale życie stanie się tak bezcelowe, że ludzkie istoty dopadną do poziomu udomowionych zwierząt.
Telefonistki
Kochałaś za młodu Zbuntowanego Anioła? Lubisz historie pełne intryg? Telefonistki są dla Ciebie.
Cztery przepiękne kobiety.
Intrygi, ale nie tylko. Serial dzieje się w latach dwudziestych, kiedy kobiety nie miały zbyt wielu praw.
Mąż Cię bije? Jeśli to zgłosisz na policję bez posiadania świadka – pójdziesz do więzienia.
Jak w takim razie odnaleźć wolność? Te cztery kobiety może różnie rozumieją to pojęcie, ale z taką samą upartością o nią walczą
Dark
Co właściwie wiemy o czasie?
Czy to co na nas czeka, już przeżyliśmy? Czas to podróż? Czy nas los jest przesądzony z góry, czy jednak jesteśmy panami swojego losu?
W niemieckim miasteczku giną dzieci. Pewien mężczyzna popełnia samobójstwo. Co wspólnego ze sobą mają te wydarzenia? Co skrywa ciemna jaskinia? Co w tym wszystkim robi Jonas? Nie da się chyba tego serialu obejrzeć tylko raz.
Niemiecki „odpowiednik” Stranger Things. Choć im dalej, tym mniej Strangersów, a więcej Darka. Przede wszystkim wspaniała zagadka i przecudowna muzyka.
„Różnica między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością jest tylko uparcie obecną iluzją” – Albert Einstein.
Peaky Blinders
Koniec pierwszej wojny światowej. Tommy wraca do domu i robi wszystko, by się wzbogacić i obronić swoją rodzinę. Niekoniecznie w legalny sposób. Wszyscy go kochają i nienawidzą jednocześnie. Tommy traktuje życie jak grę w szachy. Jest zawsze trzy kroki do przodu.
Zaraz po Stranger Things to najlepszy serial na Netflixie. Bijatyki, wyścigi konne, alkohol, handel i piękne kobiety. Dobre męskie kino. Charakterystyka postaci wyśmienita i znów – muzyka doskonała. Ciotka Pola jest sztos babka!
4 sezony dobrego kina.
BroadChurch
To klasyczna historia. Detektywi próbują rozwikłać zagadkę morderstwa małego chłopca. Wszystko dzieje się oczywiście w miasteczku, w którym takie coś nigdy się nie zdarza. Jak zareagują mieszkańcy, gdy ich spokój i poczucie bezpieczeństwa zniknie?
Kto zabił?
Ojciec? Ksiądz? Właściciel małego sklepu, czy może najbliższy przyjaciel rodziny? Może to był ktoś z zewnątrz?
David Tennant jest dobry. Olivia Colman nieco wkurzająca, ale nadal zgrywa się z Davidem. Dobrze napisany kryminał z ciekawym zakończeniem. Kto tęskni za klasycznymi kryminałami? Ręka w górę!
Które seriali z powyższej listy oglądacie? Może macie coś równie dobrego do polecenia? Ja w kolejce mam Orange is the new Black, Ania, nie Anna, The End Of The F***ing world i Anihilację (1 odcinek za mną). Netflix to wylęgarnia seriali i serio można umrzeć przez nich towarzysko…no ale jak przyjdzie deszcz, to będzie co robić.
No images found! Try some other hashtag or username
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaZapoznaj się z polityką prywatności
Najnowsze komentarze