Ten, w którym PigOut spotyka Pożałowaną Wandę

Ten, w którym PigOut spotyka Pożałowaną Wandę

Kim w ogóle jest PigOut?

To taki Pudelek. Tylko lepszy, bo w logo nie ma pieska, tylko świnię.

Nie jestem jakąś wytrawną czytelniczką. Nie tworzę sobie celów „Przeczytaj 60 książek w miesiąc” ani żadnych innych czytelniczych wyzwań. Nie lubię książek Kinga. Gość przez 40 stron opisuje, jak wędruje pod górę, by zakopać swojego psa. Nad Niemnem też nie przeczytam, bo opisy przyrody rozległe na 20 rozdziałów powodują u mnie napad narkolepsji.

Lubię za to popkulturę, dobre pióro i cięty język.

Dlatego postanowiłam przeczytać pierwszą blogerską książkę w życiu. Trochę byłam sceptycznie nastawiona, ale wywnioskowałam z półszeptów, że PigOut to jakiś bóg internetu. Trochę się zdziwiłam, no ale dobra. Zabukowałam i dostałam bardzo ładnie wydaną książkę z personalną dedykacją. Nie taka świnia zła, jak ją malują.

Świnia ryje w sieci, czyli PigOut jako komentator życia społecznego

Słowo wyjaśnienia dla tych, którzy nie znają tego internetowego twórcy:

PigOut to współczesny socjolog, czyli bloger. Potrafi stworzyć psychoanalizę Zmierzchu i rzewnie zapłakać nad upadłą karierą Katarzyny Figury. Nie jest mu obca erotyczna literatura dla spragnionych kobiet. No dobra. Każdy może sobie 50 twarzy Greya zrecenzować, ale kto przeczytał 365 dni Blanki Lipińskiej, niechaj pierwszy rzuci kamień.

Słowo wyjaśnienia dla tych, którzy znają tego internetowego twórcę: 

Jeśli komuś się wydaje, że sklepy na lotniskach i bary w multipleksach są drogie, to znaczy, że nigdy nie przyszło mu kupować w korpokiosku. Za pierwszym razem człowiek ma wrażenie, jakby teleportował się do strefy euro. Wszystko z marżą 300%. Przy takich cenach na pytanie ekspedientki „Czy mogę być winna grosika?” odpowiada się stanowczo „Ni chuja”.

Rozdział 7 Korpo to stan umysłu

Spodobało się? Egzemplarz możesz zamówić tutaj:

Moja Książka!

PigOut, czyli świnia w owczej skórze

Moje wszelkie obawy zniknęły po przeczytaniu wstępu. Jednak bloger może napisać coś dobrego. Zacytowałabym fragment, ale takiego wała. Kupcie sobie, to też się pośmiejecie. Dla Was to niewiele, a dla PigOuta to 2 burgery, Czyli jakby nie patrzeć, sens jego życia.

Miałam takie przerażające uczucie podczas czytania tej książki, czy aby czasem PigOut nie prześledził historii mojej przeglądarki i nie wklepał do druku tego wszystkiego, co sama czytałam w internecie przez ostatnie kilka lat. Potem sobie uświadomiłam, że tylko ludzie popkultury potrafią z taką starannością śledzić świat internetu i mogę być spokojna. Teraz zastanawia mnie tylko jedno. Co myślał sobie algorytm reklam, gdy PigOut robił research do swojej książki. Ja nie powiem tego głośno. Wiadomo co.

Kolejkowy Fetysz

Crocsy

Jeszcze niedawno panowała opinia, że Crocsy to największy modowy paździerz ever. Nie dość, że są brzydkie jak Multipla, to w dodatku drogie jak skurwesyn. Ba! Publicznie pokazanie się w Crocsach było uznawane za większą wtopę towarzyszką niż słuchanie Weekendu. W zasadzie jedyna ich zaleta to fakt, że stanowią najskuteczniejszy na ziemi środek antykoncepcyjny. Wystarczy wybrać się w nich na randkę, a potencjalnym partnerom z miejsca wszystko opada. Cóż, okazuje się, że opinia konsumenta zmienna jest niczym kobieta. Wystarczy zejść z ceną do 75 zeta, a percepcja klientów magicznie przekręca się o 180 stopni.

PigOut jest w tym rozdziale dobry jak chleb. Czy to mowa o ajfonach, odprawach na lotnisko, czy szybkim kursie jak zostać trendsetterem. Serio polecam. Nie dlatego, że go lubię albo mi obiecał pięćdziesiąt groszy za każdy egzemplarz. Inne rozdziały oczywiście też dobre, ale ten jednak trafił do moich ulubionych wytknięć absurdów naszej społeczności.

Podsumowując

Tylko proszę o jedno, jeśli traktujecie świat arcypoważnie, to lepiej zostańcie przy Wichrowych Wzgórzach. Autor nie pokusił się w swym dziele o malowniczy język niczym Emily Brontë czy Lucy Maud Montgomery. Nie ma tutaj poważnej analizy umysłu ludzkiego czy próby zrozumienia wszechświata. PigOut rzuca żartem, gdy opadają mu ręce, a nie cebulą w pałac prezydencki. Czyli, że jest bez zadęcia. Prosto i miło.


Fot świnki: Alex Block Unsplash

 

 

 

Jak zostać wege i z czym zmagają się roślinożercy? Akcja Viva-Zostań wege na 30 dni

Jak zostać wege i z czym zmagają się roślinożercy? Akcja Viva-Zostań wege na 30 dni

Jeśli nie wiesz jak zostać wege, a roślinożercy codziennie inspirują Twoją wrażliwą duszę, to wcale nie musisz podejmować decyzji z dnia na dzień. Fundacja Viva rzuca światu wyzwanie. Jeśli mięso to Twoje paliwo – Zostań wege na 30 dni. Sprawdź, czy mięso jest niezbędne na Twoim talerzu każdego dnia. Jak żyć bez steków i burgerów? Czy w niedziele sens ma tylko kotlet schabowy? Podejmij się wyzwania i sprawdź, z czym na co dzień  zmagają się roślinożercy.

Od czego zacząć?

Sama podjęłam się tego wyzwania dwukrotnie. Za pierwszym razem poddałam się po kilkunastu dniach, ale tym razem udało mi się dotrwać do końca. O ile za pierwszym razem było mi dużo trudniej, to za drugim razem było zadziwiająco łatwo. Jeśli nie masz pojęcia o kuchni wegetariańskiej i to Twój główny demotywator – Viva podsyła jadłospisy na każdy dzień. Sama też na co dzień inspiruję się kilkoma miejscami w sieci. Jadłonomia i Facet i kuchnia to zdecydowanie moi faworyci w tym świecie. Jeśli nadal zastanawiasz się jak zostać wege, zajrzyj do nich koniecznie.

Co daje to wyzwanie?

Jesz zdrowo: Nie twierdzę, że inni odżywiają się gorzej, ale trzeba być bardzo kreatywnym, by zastąpić mięso. Co przekłada się na większą ilość zdrowych składników. Jeśli dzielisz lodówkę z mięsożercami, może być trudniej. Czym jednak można zastąpić mięsne kotlety na obiad? Marchewka, kasza jaglana, tofu, jarmuż, szpinak, kasza gryczana. Czyli, że zdrowiej. Surówka do niedzielnej obiadu czy mizeria w zupełności często nam wystarczają. Gdy jesteś wege, jesz warzywa plus jeszcze więcej warzyw.

Nowe smaki: Lubimy nasze przyzwyczajenia. Jeśli mamy do wyboru usmażenie kurczaka na szybko, to sięgniemy po to prędzej, niż zaczniemy samodzielnie przyrządzać hummus. Robimy papryki faszerowane? Mięso mielone nada smaku. Jeśli robimy w wersji wege, musimy poszukać zastępstwa. Wegetarianizm to ciągła podróż. Jeśli w restauracji nie skusisz się na mięsko, odkryjesz, że krem z białych warzyw- który zawsze odkładałeś na później -smakuje wybornie z wędzonym serem i oliwą z chilli. Wegetarianizm w żadnym momencie nie bywa nudny. Jeśli nie wierzysz, spróbuj podjąć się tego wyzwania dla samego odkrywania nowych smaków.

Humanitaryzm: Może cały świat nie przestanie jeść mięsa, ale jeśli przeszkadza Ci sposób traktowania zwierząt w hodowlach, przestaniesz się do tego przyczyniać. Są różne powody, dla których ludzie przechodzą na wegetarianizm. Jedni go nie lubią, inni nie czują się po nim dobrze, a inni chcą żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. Nie ważne, który powód przypisujesz do siebie. Ważne, że właśnie tego chcesz.

Co w byciu wege jest dla mnie trudne?

Co jeść na mieście?– Świat otwiera się na opcję wege, ale restauracje nadal oferują często jednie mięso sojowe plus mięso sojowe, a na deser mięso sojowe. To trochę smutne, że przy 10 opcjach mięsnych, Ty możesz jedynie zjeść frytki lub ryż z warzywami. Nie będziesz przecież ciągnąć swoich znajomych po 20 knajpach, bo chcesz sobie zjeść falafel.

Brak ryb– To chyba moja największy demotywator. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Choć nie jem ich codziennie, to nie wierzę, że bym się nie złamała na widok łososia czy grillowanego dorsza z czosnkiem i pietruszką.

Ludzie z talentem do przegotowywania mięsa– Wspaniale jest odkrywać nowe smaki i jednocześnie nie przyczyniać się do strasznego traktowania zwierząt, ale jeśli od lat Twoja rodzina karmi Cię pysznymi mięsnymi daniami, a burgery w Twoim mieście są totalnym sztosem, nie będzie łatwo.

Skąd brać motywację?

Zgadaj się z ludźmi, którzy są roślinożercami. Ja moje wyzwanie ogłosiłam publicznie na Instagramie i prawie codziennie zdawałam relację z moich dokonań. Moje kochane dziewczyny codziennie mnie wspierały i podkręcały moją motywację. Zresztą poza internetem, też znaleźli się ludzie dobrej woli, którzy byli dla mnie inspiracją.

Jak świat zareaguje na Ciebie?

Codziennie ktoś podejmuje decyzje o rzuceniu mięsa. Nikogo też nie dziwią sojowe parówki na grillu koleżanki. Pamiętam, że jeszcze 10 lat temu żartów nie było końca z kiełków i chwastów. No bo jak zostać wege? Przecież to niemożliwe. Dzisiaj raczej wszyscy rzucają hasło: Ok, to niech będą dwie pizze i porządek świata zostaje zachowany.

Zrobiłam sobie Research po restauracjach i bacznie przyglądałam się reakcjom moich znajomych na wieść o moim wege wyzwaniu. O ile w restauracjach czasem pada rozczarowanie (ryż z warzywami to nie jest górnolotne spełnień marzeń), to moi znajomi okazali być całkowicie otwarci na moje nowe ograniczenia. Jest to faktycznie mała grupa statystyczna i ciężko się na niej oprzeć, to chyba właśnie ta grupa osób ma dla nas największe znaczenie. Opinia reszty świata nie ma znaczenia.

Podsumowując: Jak zostać wege?

Jedyną opcją jest po prostu spróbować. 30 dni to optymalny czas na ewentualną przyjaźń z dużą ilością zieleniny. Wbrew pozorom, wcale nie wyjdziesz na tym drożej. Być może po tym czasie pójdziesz na krwistego steka, a może przedłużysz swoje wyzwanie o kolejne 30 dni? 

Fot główne: Unsplash

 

 

 

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username