
Filmy doskonałe, czyli do czego warto wrócić jesienią
Są takie filmy, których nie obejrzymy drugi raz. Mam tak z Lotem nad kukułczym gniazdem (bo ryje banie zbyt mocno) lub z Zieloną Milą. Tego filmu nie lubię i chyba jestem w mniejszości. Lubię za to wracać do Skazanego na Shawshank, czy zrobić sobie seans z Harrym Potterem. Jednak nie tym razem. Skazanego opisali już chyba wszyscy, a z Harrym zeszło by jakieś sto lat. Dzisiaj zrobiłam listę z filmami dla Was. Filmy, które uwielbiam i co jakiś czas do nich wracam, bo zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Sama mam w planach nadrobić wszystkie te pozycje tej jesieni. Dziecko Rosemary już za mną.
Deszczowa piosenka
Muszę się przyznać, że Deszczową piosenkę obejrzałam dopiero 4 lata temu. Wszyscy znani mi ludzie o dobrym guście filmowym mówili mi: Musisz to obejrzeć. Musisz. Musisz. Musisz. Więc oczywiście tego nie robiłam. Potem dołączyłam do klubu filmowego w moim mieście i wstyd trochę przed Ryśkiem był. Więc obejrzałam. I przepadłam. Uwielbiam! Gene Kelly na ekranie jest doskonały. Największy musical w dziejach kina – to jeden z komentarzy na Filmwebie. W Deszczowej Piosence udało się wszystko. Aktorstwo, muzyka, taniec i świetna historia. To jest tak dobre, że nie możesz doczekać się finału (bo to serio jest dobry scenariusz) i jednocześnie chcesz, by ten film nigdy się nie skończył. Niech Debbie Reynolds, Donald O’Connor i Gene Kelly tańczą bez końca. Klasa. No i kultowa scena w deszczu:
Dziecko Rosemary
Czytałam kiedyś, że Roman Polański przyjaźnił się w latach 60 z gościem, który zajmował się kościołem satanistycznym. Zainspirowany jego działaniami stworzył Dziecko Rosemary, a ów znajomy wystąpił w filmie w roli samego szatana. Czy tak było? Nie wiem. Może ktoś z Was wie? Nigdy bym nie powiedziała, że horror może być filmem doskonałym, ale Dziecko Rosemary takie jest. Wszystko dzięki wspaniałej Mii Farrow. Jej wygląd, spojrzenie i głos robią robotę. John Cassavetes pozostaje w jej cieniu, nawet gdy jest na ekranie. Roman Polański ma niezwykły talent. Jest ambitny i inni reżyserowie powinni się od niego uczyć.
Estetyczny horror brzmi trochę jak oksymoron, ale to całkiem inne kino, niż to współczesne. Piękne. Wersji z 2014 roku nie widziałam, ale chyba z ciekawości nadrobię. Na uwagę zasługuje także Team Ruth Gordon i Sidney Blackmer w rolach ekscentrycznych sąsiadów. To jeden z tych filmów, do których wracam z największą przyjemnością. Coś jeszcze? Oczywiście muzyka. Nie są to może melodie do słuchania wieczorową porą, ale wystarczy obejrzeć końcową scenę, gdy Rosemary idzie z nożem do swoich sąsiadów. Dźwięki są dobrane z największą starannością.
Nic do stracenia
Historia jest prosta. Nick Beam odkrywa, że jego ukochana żona zdradza go z jego szefem. Wkurzony wychodzi z domu, by się na nim odegrać. Chce go zniszczyć. Za wszelką cenę. Na jego drodze pojawia się drobny chuligan Terrance Paul Davidson. To jest cena Nicka, jaką musi zapłacić, by osiągnąć zamierzony cel. Znosić towarzystwo tego rzezimieszka. Choć oboje chcą pozbyć się siebie nawzajem, to los ciągle ich ze sobą splata. Dzięki temu możemy przez dwie godziny umierać ze śmiechu. W głównych rolach Tim Robbins oraz Martin Lawrence. Steve Oedekerk zrobił komedię, która w żadnym momencie nie jest żenująco głupia. To najlepsza komedia, jaką widziałam w życiu.
Lęk Pierwotny
Richard Gere i Edward Norton w duecie. Wzięty prawnik i ministrant, który zostaje oskarżony o zamordowanie arcybiskupa. Sala sądowa, poszukiwanie dowodów i rozmowy w celi. Niby nic nowego, ale jednak coś. Ten duet to wiarygodne widowisko. Szczególnie na pochwały zasługuje młody Edward Norton. Już tym filmem pokazał, że będzie idealnym kandydatem do filmu Fight Club. Zresztą zdobyty Złoty Glob i nominacja do Oscara mówią same za siebie. Richard Gere wcale nie jest gorszy. Tylko z tym aktorem mam trochę problem. Potrafi zagrać doskonałe role, a czasami wybiera takie szmiry. Aktorstwo to najwyraźniej ciężki chleb. Wracając do Lęku Pierwotnego, to warto. Finał jest bardzo mocny. Czy Edward Norton zabił? Czy był ktoś drugi? Martin Vail wierzy w niewinność swojego klienta. Dokąd ich to zaprowadzi?
Wszystko za życie
Są takie filmy, do których nie można nie wracać. Tak jest z Into the Wild. Ten film jest tak dobry, ponieważ Christopher McCandless istniał na prawdę. Jego podróż na Alaskę wydarzyła się na prawdę i jego historia do dziś inspiruje wielu ludzi. Ten dreszczyk emocji jest dla nich jak narkotyk. Podążają za tym pragnieniem, bez względu na konsekwencje. Christopher McCandless miał pozornie wszystko. Dobry dom, pieniądze i wykształcenie. Zapewnioną przyszłość przez swoich ambitnych rodziców. Zamiast żyć w poczuciu bezpieczeństwa i dostatku, rzucił wszystko i wyruszył w podróż marzeń. Na Alaskę. Sean Penn jako reżyser zrobił coś niesamowitego. Jego film jest wrażliwy, piękny i lekki. Emile Hirsch nie został dłużny. Zagrał tę rolę kapitalnie. W końcu Eddie Vedder odpowiedzialny za muzykę. Dodał wisienkę na tort i dopełnił tym cały film. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek inny robił muzykę do tego filmu. Filmy drogi to jeden z najlepszych gatunków filmowych!
Nebraska
Kolejny film drogi. Zgoła inny od Wszystko za życie. Woody Grant dowiaduje się, że wygrał milion na loterii. Musi wyruszyć w podróż, aby odebrać nagrodę. Nie pomaga fakt, że jego rodzina ma go za ofermę i pijaka. Jednak ten podstarzały pijaczek zabiera syna i rozpoczyna się ich przygoda. Film jest utrzymany w czarno białej tonacji, choć jest z 2013 roku. Co do aktorstwa, to Bruce Dern to geniusz! Jego gra aktorska jest leciutka jak piórko. No i przecudowna June Squibb jako żona Granta. Wspaniali staruszkowie. Uwielbiam ich. Takie filmy są idealne na jesienne wieczory.
Spotlight
Jeden z moich ulubionych filmów. Gdy obejrzałam go pierwszy raz, to zaraz obejrzałam znowu, a na drugi dzień…znowu. Dość świeży, bo z 2015 roku. W skrócie: Afera pedofilska w Kościele rzymskokatolickim w Bostonie. Grupa dziennikarzy trafia na trop i wierci dziurę w brzuchu panom w sutannach. O tym filmie słyszałam już różne rzeczy. Jedni mówili, że to sprawka Żydów. Nawet to, że dostał Oscara, to sprawka oczywiście żydowska. Zostałam też nazwana lewaczką, gdy opowiadałam o tym filmie jednemu panu. Ciekawa jestem, co będę mówić o Wojtku Smarzowskim i jego filmie Kler.
Spotlight jednak nie żerował na kontrowersji. Był temat, a Tom McCarthy to wykorzystał. Ten film to pokaz prawdziwej pracy dziennikarskiej, o którą coraz trudniej w dzisiejszych czasach. Może nie ma tam dziennikarzy, którzy są zastraszani i boją się o własne życie. Nie ma też wielkich akcji czy ucieczek. Film jest dość jednoliniowy. Bohaterowie głównie siedzą za biurkiem i poszukują informacji, ale to naprawdę kawałek dobrego kina dziennikarskiego. No i gwiazdorska obsada. Rachel McAdams, Michael Keaton, John Slattery, Stanley Tucci i najlepszy na świecie Mark Ruffalo. Takie filmy posiadają bohatera zbiorowego i Ci aktorzy byli tego świadomi. Nikt nie wyszedł przed szereg. Nikt nie próbował zabłysnąć na tle innych. Dzięki temu ten film jest tak dobry. W ogóle to zabawne, że ktoś potrafi oskarżyć kogoś o lewactwo, czy o żydostwo, kiedy ta historia wydarzyła się naprawdę i jest faktem. McCarthy tylko nakręcił o tym film. Ktoś to wyjaśni?
Jakie są Wasze propozycje? Jakie filmy polecicie do obejrzenia jesienią?
Jeżeli podobał CI się wpis Filmy doskonałe, czyli do czego warto wrócić jesienią, to zapraszam Cię tutaj:
Źródło zdjęć: Filmweb.pl
Najnowsze komentarze