
Muzyczne Podsumowanie 2017 – SZJU
SZJU – Syndrom Zapętlania Jednego Utworu
to syndrom znany każdemu psychofanowi muzyki. Potrafimy sobie robić godzinne wycieczki po internetach w poszukiwaniu perełek muzycznych,a potem je zwyczajnie zapętlamy. Biada tym którzy muszą tego współsłuchać. Wszak nasze SZJU potrafi obrzydzić innym najwspanialsze utwory tego świata. Do dziś zresztą pamiętam, jak moja siostra ustawiła sobie na budzik The Beatles. Z trudem ich słucham do tej pory.
W tym roku wyjątkowo dużo odbyłam wycieczek muzycznych. Odkryłam stare na nowo (Deep Purple) i nowe pokochałam jak stare. Postanowiłam więc stworzyć dla Was listę moich 15 utworów, które z największą namiętnością słuchałam w roku 2017. Będzie sporo po polsku (jak zwykle), ale będą też-uwaga-utwory z radia! O dziwo, to znienawidzone narzędzie szatana, czasem generuje hity, które robią mi dobrze na neuronach. Z wielkim trudem wprowadzałam redukcję do liczby piętnastu utworów. Mam nadzieję, że udało mi się wybrać te najlepsze.
Pozwolę sobie także część pisemną zakończyć we wstępie i podsumuję moją listę, zanim przejdę do linkowania, żeby potem można już było tylko odkrywać i słuchać. Zdecydowanym hitem tego roku i moją ulubioną płytą jest album Mroza – Zew. Ten wokalista nie tylko nagrał nową płytę, on przekonał do siebie ogromną masę ludzi, którzy mieli go za popowego gada. Wspaniałe nawrócenie, szapoba. Kobieta, która skradła moje serce w roku 2017 to zdecydowanie Justyna Święs. To dziewczę to totalne objawienie muzyczne. Taka klasa, taki szacunek do muzyki. To nie zdarza się często, a szczególnie nie w tak młodym wieku. Na koniec podsumowania, utwór, który zjadł moje serce i przemielił na plusz, Kortez – Pierwsza. Jak on pięknie zakańcza tam frazy, co za tekst! Poeta z kosmosu, no na prawdę. No i całe to podsumowanie wyszło totalnie po polsku, czyli wszystko w normie. Wszystko w normie, a więc zaczynajmy muzyczne podsumowanie 2017. Oczywiście chętnię dowiem się co Wy katowaliście w odtwarzaczach! Piszcie.
Najnowsze komentarze