Wikingowie – serial doskoanały?

Wikingowie – serial doskoanały?

Trzykrotnie podchodziłam do tego serialu. Zawsze kończyłam w połowie pierwszego odcinka. Jakoś nie mogłam się przekonać. Po roku dałam Wikingom następną szansę i przepadłam bez reszty. Zakochałam się na amen. Już po kilku odcinkach Wikingowie trafili do mojego serduszka jako numer jeden w serialowej top liście. Cóż, najwyraźniej niektóre miłości wymagają czasu. Długo się za niego zabierałam, więc gdy ja dopiero rozpoczynałam historię z serialem, moi znajomi już dawno byli na 4 sezonie. W niczym mi to nie przeszkodziło, w niecały tydzień nadrobiłam wszystkie odcinki i teraz z niecierpliwością czekam na kolejny sezon. Niestety należę do tych osób, które potrafią robić sobie całodniowe maratony serialowe, nie wychodząc wcale spod koca i przez to, teraz bardzo tęsknie za moimi ulubionymi serialowymi bohaterami. Pewnie długo nie wytrzymam i zacznę oglądać wszystkie odcinki, od początku! Niektórzy mówią, że jeśli pokochałeś Grę o tron, to na pewno zakochasz się w Wikingach. Ja Grę o tron porzuciłam po 2 sezonach, bez żalu, ale Wikingów Wam szczerze polecam, z całego serca kinomaniaka.

Wikingowie to opowieść o legendarnym władcy Danii Ragnarze Lothbroku oraz jego bliskich. Ragnar Lothbrok to młody i bardzo odważny rolnik i wojownik. Kuszony własnymi ambicjami postanawia popłynąć w nieznane. Chce dotrzeć tam, gdzie inni Wikingowie nigdy nie dotarli, na zachód, do Anglii. Buntuje się przeciwko swemu władcy jarlowi Haraldsonowi i przy pomocy zdolnego szkutnika, bliskiego przyjaciela Flokiego, buduje okręt i wyrusza wraz z załogą, by łupić Anglię. Dzięki swojemu niezłomnemu uporowi i niezwykłej odwadze osiąga swoje cele i zdobywa władzę, docierając do odległych miejsc. Serial oparty jest na prawdziwych faktach i sagach nordyckich. Choć twórcy do wielu wątków podchodzą bardzo luźno i pozwalają sobie często na własną interpretację to Ragnar Lothbrok oraz jego synowie to prawdziwe postaci historyczne. Wszyscy zapisali się na kartach historii jako doskonali taktycy wojenni. Co do samego Ragnara, wersji jego życiorysu jest wiele, nie do końca wiadomo jest, ile z opisanych dokonań, wydarzyło się naprawdę. Natomiast już fakty o jego synach, opisane są z większą dokładnością. Realizacją serialu zajmuje się kanał History, który specjalizuje się w produkcjach dokumentalnych, a więc mamy okazję dowiedzieć się bardzo wiele o historii i zwyczajach Wikingów. Historię obserwujemy z perspektywy Ragnara, choć w serialu znajduje się mnóstwo dobrze skrojonych postaci.

Sam Ragnar to postać bardzo złożona. Poznajemy go jako zwykłego rolnika, jednak dzięki swojej ambicji i niezwykłej sile szybko zmienia swój status społeczny. Jego wizje i głód doświadczeń stale go napędzają. Ma charyzmę i posłuch. Każdy chce walczyć pod sztandarem Ragnara Lothbroka. Nie istnieją dla niego przeszkody, których nie da się pokonać. Wraz ze wzrostem jego popularności, obserwujemy jego wewnętrzne rozdarcie i dylematy, które stale mu towarzyszą. Rzekłabym, klasyczna przemiana bohatera. Osobiście miałam z nim mały problem. Budził we mnie skrajne emocje. Momentami miałam ochotę go zabić, ale z czasem coraz bardziej się do niego przekonywałam. Choć wiem, że np. wśród moich znajomych panowała ogólna sympatia do Ragnara, mieli ciut odmienne zdanie od mojego więc z Wami pewnie będzie podobnie. Choć to Ragnar Lothbrock gra w serialu pierwsze skrzypce, to zdecydowanie największą sympatią obdarzyłam jego przyjaciela, szkutnika Flokiego. Floki to taki trochę wariat. Mieszka sobie z dala od centrum ze swoją dziewczyną Helgą i buduje w ciszy swoje piękne łodzie. Jest bezgranicznie oddany bogom i Ragnarowi. Towarzyszy mu we wszystkich wyprawach, choć nie zawsze się z nim zgadza i nigdy nie omieszka go moralizować, szczególnie w kwestii bogów. Sam o sobie mówi: przeklęty. Już sama jego charakteryzacja wskazuje, że to będzie bardzo ciekawa postać. Jest w nim coś mistycznego, jakaś zagadka. To powoduje, że nie wyobrażam sobie serialu bez niego. Oby twórcom nie przyszło do głowy, aby go usunąć. Zresztą miałam już okazję podziwiać talent aktorski Gustafa Skarsgårda, odtwórcę roli Flokiego i wiem, że to świetny szwedzki aktor.

Na samym początku serialu poznajemy także starszego brata Ragnara, Rollo. Rollo był początkowo mianowany na moją ulubioną postać serialu, jednak szybko straciłam do niego całą sympatię i wszystkie achy i ochy w jego kierunku ucichły. Posiada dość mocno destruktywny charakter i pewnie jako typowa kobieta chciałam w marzeniach go sobie uratować. Długie włosy, niezłe ciało, same wiecie. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę. Rollo cały czas stoi w cieniu młodszego, sławnego brata i nie jest mu to w ogóle w smak. Przez to ciągle wpada w tarapaty. Jednak to jak jego losy potoczyły się w czwartym sezonie, woła o pomstę do nieba. Lagertha, z początku żona Ragnara, jest potężną tarczowniczką. Musicie wiedzieć, że Wikingowie uznawali kobiety za równe sobie, jeśli o waleczność chodzi. Jeżeli któraś była dobrą wojowniczką, bez problemu mogła brać udział w kampaniach u boku mężczyzn. Urodziła Ragnarowi syna, który został legendarnym królem Szwecji. Björn Żelaznoboki bezgranicznie wpatrzony w swojego ojca, z uwagą słucha jego rad i gdy dorasta, idzie w jego ślady. Szczerze to trochę się przestraszyłam, gdy na ekranie zobaczyłam już dorosłego Björna granego przez Alexandera Ludwiga. Nie jestem fanką ekranizacji Igrzysk Śmierci, a tylko stamtąd kojarzyłam tego aktora. Szczęśliwie jednak się pomyliłam, ponieważ Alexander Ludwig świetnie zbudował tę postać. Na pewno musimy sobie stwierdzić jeden fakt, charakteryzatorzy tego serialu powinni dostawać mnóstwo nagród, bo wykonują z sezonu na sezon coraz lepszą robotę.

Oczywiście postaci jest mnóstwo i posnęli byście, gdybym miała je wszystkie opisywać. Na sam początek tyle w zupełności wystarczy. Historia Wikingów jest świetnie zrobiona. Świetnie poprowadzone wątki poboczne. Dobre wyczucie, jeśli chodzi o skakanie w czasie. Głównie dzięki charakteryzacji, o której już wspomniałam. To niesamowite i ciągle nie mogę się nadziwić, gdy z sezonu na sezon obserwuję zmiany w wyglądzie bohaterów. Wystarczy popatrzeć jak zmienia się sam Ragnar czy Lagherta. On staje się coraz mroczniejszy, ona jeszcze bardziej majestatyczna, co tylko uwydatnia jej urodę i dumę, z jaką się nosi. Twórcy też pakują w serial coraz więcej pieniędzy, więc to tylko dowód, że warto. Sama bym nie porównywała Wikingów do Gry o tron. Oczywiście są tu intrygi, romanse i sceny bitewne. Jednak nie jest to tu wcale przesadzone. Niektóre dziewczyny zapewne pomyślą, że serial nie jest dla nich. Nie wszystkie jesteśmy przecież fankami historycznych seriali z rozlewem krwi w tle. Jednak tutaj twórcy nie ograniczają się jedynie do zabijania kolejnych bohaterów. Nie zdradzając wiele, kilku oczywiście sobie zginie, ale zdążą sobie trochę powojować i pokorzystać z życia. Zupełnie inaczej niż w Grze o tron, gdzie ze strachem obdarzało się sympatią jakichkolwiek bohaterów. Serial cieszy się ogromną popularnością, także polecam serdecznie. Jeśli szukacie czegoś do oglądania wieczorami, to spróbujcie Wikingów.

Koniecznie opiszcie swoje wrażenia, jeśli już oglądaliście, albo zaczniecie.

źródło zdjęć: www.filmweb.pl

Chciałam wspomnieć Wam o jeszcze jednej, ważnej sprawie. Moje koleżanki potrzebują pomocy dla swojej mamy, która zachorowała na raka. Jej leczenie jest bardzo kosztowne, a im kończą się środki na zakup potrzebnych leków. Jeśli ktoś z Was zechce im pomóc, poniżej zostawiam wszystkie dane i link do FB. Ich mama to niezwykła kobieta, która na co dzień mocno jest związana ze światem sztuki. Dziewczyny nie wyobrażają sobie życia bez niej, ponieważ, jak same mówią, we trzy tworzą pełną całość. Serdecznie proszę Was w ich imieniu o pomoc

Lucyfer. Zmarnowany potencjał czy wspaniała produkcja?

Lucyfer. Zmarnowany potencjał czy wspaniała produkcja?

Przedstawię Wam jedną pozycję z listy seriali, które wciągają na długie godziny. Lucyfer. Serial nie jest perfekcyjny, ma swoje wady i czasem bywa irytujący, ale tylko na początku. Potem jest tylko lepiej.

Kim jest Lucyfer?

Lucyfer Morningstar jest Władcą Piekieł. Obrażony na swojego ojca Boga porzuca swoją nudną dotychczasową pracę i wyrusza na podbój Los Angeles. Kupuje luksusowy klub nocny i postanawia czerpać z hedonistycznego życia zwykłych, grzesznych śmiertelników. Szybkie samochody, dobrze skrojone garnitury, mnóstwo alkoholu i napalone kobiety. Można rzec, życie idealne. Ta sielanka trwałaby w nieskończoność (dosłownie), gdyby nie pewien incydent.

Na terenie posiadłości Lucyfera dochodzi do zabójstwa jego znajomej, celebrytki. Przez to wydarzenie, Lucyfer trafia na intrygującą policjantkę. Intrygującą, ponieważ wyjątkowo pozostaje niewzruszona na perfekcyjną aparycję przystojnego diabła. Zaciekawiony Lucyfer postanawia dołączyć do policji z Los Angeles i jako konsultant – pomóc rozwiązać trochę detektywistycznych zagadek, a przy okazji także swoją. Dlaczego policjantka Chloe Decker jest taka odporna na jego zaloty? Dlaczego jedyna nie ujawnia mu swoich najskrytszych pragnień?

Relacja tych dwojga to główny wątek serialu, tłem jest wątek kryminalny. Moim zdaniem dość słabo prowadzony. Dla kogoś, kto jest fanem kryminałów, będzie lekko irytujące, jak po macoszemu potraktowano rozwiązywanie zagadek. Postać Lucyfera nie jest nowym pomysłem. Taki z niego typowy dziwak, a do tego piekielnie przystojny. Jednak ogląda się go z nieziemską przyjemnością. Ma fajny brytyjski akcent, co na tle amerykańskich aktorów jest baaardzo słyszalne. Jego oczy błyszczą niczym małe kurwiki. Dziewczyny mówię Wam, zobaczcie to! Lucyfer Morningstar oczywiście nie radzi sobie z otaczającą go rzeczywistością. Życie zwykłych, szarych śmiertelników okazuje się dużo trudniejsze, niż praca w piekle. W momencie pojawienia się Chloe, świat w ogóle staje na głowie.

Na pomoc Lucyferowi przychodzi psycholog Dr Linda Martin. Nieświadoma pochodzenia Lucyfera – Dr Linda Martin stara się pomóc zagubionemu diabłu. Pomimo jego dziwnych opowieści o ojcu stworzycielu z przerośniętym ego – tłumaczy mu jak żyć. Bardzo lubię te sceny z Lindą. Na początku lekko mnie irytowała, ale z czasem bardzo ją polubiłam. Lucyfer ma także kolejną kobietę w swoim towarzystwie – Maze. Maze jest demonem, uciekła wraz z władcą piekieł, by udać się do Los Angeles i rozpocząć hulaszczy tryb życia. Nie w smak jej, gdy Lucyfer angażuje się w znajomość z panią detektyw. Jej postać jest dla mnie troszeczkę dziwna, karykaturalna, choć w drugim sezonie i po niej widać wpływ ziemskiego towarzystwa. Co sprawia, że nie jest już tak mocno przerysowana.

Gdzie Ci mężczyźni?

Męska część obsady jest w dużo gorszym stanie. Jest były mąż Chloe, Dan Espinoza oraz brat Lucyfera, Amenadiel. Dan Espinoza jest tak mocno bez jakiegoś określonego charakteru, że właściwie, gdyby zniknął, to bym nie zauważyła. Amenadiel wciąż chodzi przygnębiony faktem, że jego zbuntowany braciszek nie chce wrócić do piekła. Wkurza go to, że pomimo iż zawsze był przykładnym synalkiem, to Lucyfer gra zawsze pierwszy skrzypce. Mógłby trochę więcej po grzeszyć, dla mnie jest zbyt spokojny. Nie wiem, może to kwestia doboru aktorów. Może gdyby tak zmienić aktorów?

Jest jeszcze oczywiście Chloe Decker. Jest niezwykle ładna, ma miły głos i bardzo jej zazdroszczę brwi. Chloe jest odporna na uroki Lucyfera. Tropi bezwzględnych bandytów, lata z pistoletem po Los Angeles, a po godzinach pracy jest matką Trixie. Trixie to mała mądrala. Jej mama mogłaby czasem trochę zaszaleć, upić się, zatańczyć na zatłoczonej ulicy czy cokolwiek. Stałaby się wtedy bardziej ludzka. Wszystko jednak przed nami, serial dopiero się rozkręca.

Podsumowując temat obsady – nie zrażajcie się. W drugim sezonie wszystkie postaci zyskują i wszystko się rozkręca.

Lucyfer jest utalentowanym pianistą

Atutem tego serialu jest muzyka. David Bowie, The Police czy Survivor. Jakby tego było mało, sam pan diabeł jest niezwykle utalentowany. Gra na fortepianie. Gdy Lucyfer jest zły czy smutny, możemy posłuchać sobie jak gra na fortepianie Metallice lub Hendrixa. Dobrze mu to wychodzi. Szklaneczka Whisky i metalowe utwory na balladową nutę – to naprawdę fajna kombinacja. Mam nadzieję, że twórcy nie zrezygnują z tego motywu w przyszłych sezonach. Powinni raczej zwiększyć częstotliwość tych występów dziesięć razy. Mniej dziwnie prowadzonych spraw kryminalnych, więcej Lucyfera grającego ze złości na fortepianie.

Z mojego opisu wynika, że serial nie jest doskonały, a ja jednak powinnam go wychwalać pod niebiosa. Jednak nie chcę idealizować. Mogłam skupić się jedynie na władcy piekieł i jego aparycji. Jednak jego rozterki są naprawdę wciągające. Chemia, która powoli wytwarza się pomiędzy głównymi bohaterami, jest wkręcająca. Wszystko, co z początku wydaje się niespójne, z czasem staję się całością.

Jeśli nie dla wątków kryminalnych, to chociażby dla rozmów Lucyfera z Dr Martin na kozetce. Ich wywody bywają bardzo zabawne, szczególnie osobliwe interpretacje Lucyfera na temat nauk pani psycholog. Oczywiście nie zapominajmy o muzyce i występach diabła. Całość oceniłam na 8 w skali filmwebu. Choć gdyby istniały połowiczne oceny, skłoniłabym ku 7,5.

Widzieliście? Macie swoją opinię? Może macie w planach obejrzeć? Koniecznie dajcie znać w komentarzach lub na FP. Jakie inne seriale polecacie? Macie swoje ulubione pozycje?

Lucyfer

Kora Jackowska – “kobiety, które inspirują”

Kora Jackowska – “kobiety, które inspirują”

Z wielką przyjemnością zapraszam Was na nowy cykl mojego bloga „kobiety, które inspirują”. Będę Wam co jakiś czas przedstawiać kobiety, które są dla mnie przykładem. Przykładem poprzez swoje sukcesy, osiągnięcia, charakter, wygląd i inteligencję. Oto pierwsza kobieta, która dla mnie jest autorytetem. Szczerze ją uwielbiam. Naczelna dama polskiego rocka. Ikona. Gwiazda. Kobieta, której nie da się zastąpić. Charyzma, której nie da się podrobić. Kora Jackowska, wokalistka Maanamu.

W moim domu miłość do muzyki jest ogromna. Każdy, kto choć raz do mnie wpadł, może to potwierdzić. Z rodzicami spokojnie moglibyście iść na domówkę i słuchać razem Deep Purple czy Janis Joplin. Sądzę, że nawet moglibyście sobie zrobić konkurs, kto zna więcej gitarowych utworów i trudno by było z nami wygrać. Kochamy polską klasykę więc i Korę. Mój tato oglądając Must Be The Music  kazał wszystkim się uciszać, gdy tylko Kora Jackowska zabierała głos. Swoją drogą -co do programu- to był tym zajarany na maksa: Materia – “Na Wojtusia z popielnika”.

Lata osiemdziesiąte nie były łatwe dla artystów. Cenzura szalała niczym Dżuma w XVII wieku. Sztuka ma to do siebie, że świetnie odnajduje się w trudnych czasach. Polska scena rockowa dobrze sobie radziła. Ludzie słuchali Radia Luxembourg i marzyli. Marzyli, by u nas też działy się takie dobre rzeczy jak za granicą. Wystarczyło zrobić małe obliczenia i prawda była jedna. Scena muzyczną rządzą mężczyźni. Jednak Kora Jackowska kompletnie sobie z tego nic nie robiła. Wyszła na scenę w ostatni dzień 18. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki-Opole 80 i zaśpiewa „Boskie Buenos”. Na bis dowaliła władzy pstryczek w nos i zaśpiewała utwór „Żądza pieniądza”, którego tekstu jest autorką wraz z Markiem Jackowskim. Narobiła rabanu. Pokazała swoją odwagę i to w świecie pełnym facetów. Kora Jackowska przebiła szklany sufit. Kariera Maanamu nabrała rozmachu, a wtedy Kora odmówiła zagrania koncertu dla fanów w ZSRR. Kolejny pstryczek w nos dla władzy. Szapo ba. Wychodzi zakaz prezentowania Maanamu w mediach. Wrócili jednak, na nieustępliwe prośby fanów.

Kora od zawsze była niezwykle sensualną kobietą. Wystarczy popatrzeć na jej nagrania z koncertów. Diva. Przecudowna uroda. Charyzma. Pewność siebie. Inteligencja. Talent. Mówi, co chce. Nikogo nie pyta o zdanie. Szokuje. Jest dzika. Z wdziękiem porusza się na scenie. To mężczyźni jedzą jej z ręki.

W ostatnich latach można było ją obserwować w programie promującym młodych artystów. Uwielbiałam jej sposób wypowiedzi. To, z jakim poszanowaniem wypowiada się na temat bycia na scenie. Na zawsze pozostanie ikoną i na zawsze pozostanie w elicie rockowych wykonawców. Życzę z całego serca młodym artystom, by za 30 lat w taki sposób śpiewano ich piosenki. By znali ich teksty na wyrywki.

Dzisiejszy model idealnej kobiety odbiega trochę od moich typów. Inspirują mnie silne i inteligentne kobiety. Takie, które nie pytają się o miejsce w świecie mężczyzn. Nie krzyczą, że im się coś należy. Działają i zachwycają. Dziewczyny, a Wy jakie znacie kobiety, które Was inspirują ?

posłuchajcie:

Porozmawiajmy o facetach

Porozmawiajmy o facetach

Tym razem będziemy rozmawiać o facetach, ale najpierw posłuchajcie tego:

Dziewczyna poznaje faceta. On jeździ motocyklem. Ona się chwali na drinku koleżankom, że znalazła ideał. Że taki z niego zły chłopiec. One nie kryją zazdrości. Dziewczyna zachwycona jego skórzaną kurtką i niezbyt krótkimi włosami. Mówi mu, że ona po grób z nim na tym motorze. Że cały świat zwiedzą, będą spać pod gołym niebem i oglądać gwiazdy. Patrzy w okno i wzdycha, wyobrażając sobie ich spontaniczne życie. On dla niej kupuje kolorowy kask w kwiatki i jadą razem w Bieszczady. Śpią w namiocie, kąpią się w rzece, a na śniadanie jedzą jagody z lasu. Sielanka trwa.

Potem on zabiera ją nad morze. Śpią na plaży, ktoś ich okrada, a oni się śmieją, bo przecież miłością się nakarmią, jakoś sobie poradzą. On myśli, że znalazł ideał. Że ona jest inna niż wszystkie, nieszablonowa. Że będzie jej pokazywał cały świat na tym motorze, a ona będzie zawsze taka roześmiana jak teraz. Rodzi im się pomysł w głowach, że już aż po grób, w zdrowiu i chorobie. Piękny materiał na teledysk jakiegoś hipsterskiego utworu może nawet filmu.

Później faktycznie biorą ślub. Piękna impreza. On jeszcze taki nieświadomy. Wracają do domu zadowoleni. On obmyśla plan gdzie by ją zabrać w podróż poślubną. Wybiera klif Preikestolen w Norwegii, jara się tym pomysłem jak dziecko, a ona? Ona patrzy na niego ze zdziwieniem. Co najmniej jakby ją zapytał o kupno traktora, mieszkając w centrum Warszawy. Przecież już wykupiła do Egiptu bilety w biurze podróży. Będą odpoczywać przy basenie, jedząc hummus. Wakacje All Inclusive to jeszcze nie koniec świata. Tylko że o spontanicznych podróżach motocyklem nie ma mowy. On proponuje, by pojechali nad morze, jak dawniej, a ona prawi mu morały, że to jest w ogóle niebezpieczne. Że się można zabić, a trzeba myśleć o rodzinie. On taki rozczarowany, ale kocha tę swoją kobietę i ona pewnie ma rację. On Jeździ z kolegami, robią sobie męskie wyprawy. Testosteron na swoim miejscu.

Żona zadowolona, mąż zadowolony. Rodzina przybiera pełniejszych kształtów. Dzieci, pies, może nawet jakiś chomik. Petunie na balkonie i świeże zioła na parapecie w kuchni. Koledzy dzwonią, że może w niedzielę na wycieczkę, dwie godziny i mąż będzie w domu. Ona patrzy spod byka. Wiadomo, że nigdzie nie pojedzie. Przecież on jak wsiądzie na motor, to na pewno się zabije. Nie ma mowy, sama z dziećmi nie zostanie. Miał być cały świat zwiedzony, taki był z niego samiec alfa na początku. Teraz chodzi smutny i uszczypliwy. Ona nie wie, o co chodzi, koleżanki na drinku też nie.

Kobietki moje kochane. Jeśli Wasz partner ma jakieś hobby, inwestuje w to czas i pieniądze, to uwierzcie mi, to jest jego siła napędowa. Dzięki temu (i oczywiście Wam) on jest takim fajnym gościem. Ta odskocznia mu pomaga. To się tyczy każdej ze stron. Każdy czasem tego potrzebuje. Dziś jednak stanę sobie niemodnie w obronie facetów. W życiu nie jesteśmy stworzeni tylko do bycia czyjąś drugą połową. Oczywiście w większości dążymy do stworzenia rodziny i wszystko, co z tym związane, staje się naszym priorytetem, ALE to nie daje nam prawa do chowania czyjeś pasji do kartonowych pudeł na pawlaczu. Nie każcie mi słuchać opowieści, jak moi koledzy ucinają sobie mentalnie swoje przyrodzenie. Ufam, że wybrałyście sobie na swoich partnerów odpowiedzialnych i fajnych mężczyzn. Dlaczego więc chcecie ich zamienić w smutnych misiów, co?

My też jesteśmy ważne. Najważniejsze. Tylko czy my sobie wyobrażamy stać u boku naszego mężczyzny 24 h na dobę? Nie spotykać się z koleżankami na kawie, ploteczkach i smutnych filmach? Nie chcemy przecież, by mężczyźni oczekiwali od nas, byśmy przestały czytać te nasze przemądrzałe książki, poradniki Reginy Brett czy psychologiczne podręczniki o tym, jak zrozumieć świat, siebie i jeszcze jego. Każdy czasem potrzebuje pobyć w swojej małej przestrzeni, dzięki której na co dzień jest łatwej funkcjonować. Puść tego faceta na motocykl. Pojedzie na wycieczkę, że świadomością, że w domu czeka na niego cud-kobieta, może nawet żona i wróci, szybciej niż myślisz. Nie każmy im się buntować. To kolejny podpunkt z poradników, które mówią jak tworzyć szczęśliwe związki. Dziewczyny kochane, pozwólcie czasem waszym polówkom po prostu uciec na chwilę. My też czasami to robimy. Prawda?

Dziewczyny jakie macie swoje sposoby na ucieczkę, a dokąd uciekają Wasi mężczyźni? Może są tu przedstawiciele płci męskiej i wypowiedzą się, jak to jest? Dokąd uciekacie? Co powoduje u Was taką potrzebę wycofania się na chwilę w samotność, w ten męski świat? Jak to jest, że Wy możecie nie myśleć i milczeć przez godzinę, wpakować się w przysłowiowe pudełko nicości? Co się z Wami wtedy dzieje? Dlaczego my, kobiety tego nie potrafimy, a nawet nie rozumiemy?

* Historia nie miała na celu nikogo obrazić. O nikim konkretnym też nie opowiada.

Wybrałam Woodstock

Wybrałam Woodstock

Dobre ponad 10 lat temu zobaczyłam “Przystanek Woodstock – Najgłośniejszy Film Polski” Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to miejsce jest idealne dla mnie. Każdy, kto mnie zna, musi wysłuchiwać o tym szalonym festiwalu mnóstwo opowieści. Nikt jednak do końca tego nie zrozumie, dopóki osobiście nie doświadczy obcowania z tym zjawiskiem. Zapraszam Was więc na małą podróż po najpiękniejszym miejscu na ziemi. Spróbuję Wam opowiedzieć, dlaczego wybrałam Woodstock. Będzie dużo zdjęć mojego autorstwa i trochę muzyki. Zapraszam.

Wiele jest festiwali na świecie. W samej Polsce jest ich naprawdę bardzo dużo. Więc co takiego wyróżnia Przystanek Woodstock? Skrzypek grający klasyczne utwory na metalową nutę. Mało. Skrzypek grający klasyczne utwory na metalową nutę w duecie z Orkiestrą Filharmonii Gorzowskiej. Mało? Artysta wykonujący muzykę elektroniczną pomiędzy rockowymi występami. Mało? Zaproszenie do elektronicznego występu Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca Mazowsze. No i co? Zabrzmiało orientalnie? Woodstock taki jest. Tam jest miejsce na każdy projekt muzyczny. Artyści wychodzą z ram. Bawią się swoją twórczością i zawsze spotykają się z pozytywnym odbiorem. Ludzie na przystanku Woodstock kochają te duety. Wielokrotnie widziałam na twarzach muzyków pojawiające się łzy wzruszenia. Pewnie część z nich nigdy nie wyobrażała sobie, że na rockowym festiwalu, mogą być aż tak pozytywnie odebrani. Polscy artyści na Przystanku Woodstock wykonywali utwory m.in. Jana Kiepury, Grzesia Ciechowskiego czy muzyków z amerykańskiego Woodstocku 69′ roku. Jurek Owsiak daje możliwość obcowania z muzyką, której nie usłyszmy nigdzie indziej. Daje nam taką możliwość za darmo.

Dzięki Jurkowi Owsiakowi mamy możliwość wysłuchania wywiadów na żywo. Zaprasza do wielkiego namiotu Akademii Sztuk Pięknych przeróżnych ludzi. Zaprosił m.in. Agnieszkę Holland, Marka Kondrata, Andrzeja Wajdę, Titusa z Acid Drinkers, Bogusława Lindę czy Tomasza Raczka. Zaprosił także księży, wojskowych, a nawet polityków. Można z nimi porozmawiać, zadać im pytania. Każdy, kto tam przyjeżdża, jest w niemałym szoku. Mówią, że nie wierzyli, że tam naprawdę tak jest. Nie wierzyli do końca w otwartość młodych ludzi. No bo jak to? Taki szatański festiwal, a tu nagle tyle umysłów żądnych wiedzy? Niemożliwe, a jednak.

Nawet jeśli przyjechalibyście sami na ten festiwal, gwarantuję Wam, że przysiadając się do pierwszej lepszej grupy osób, zdobylibyście nowych przyjaciół. Kiedyś jadąc pociągiem z kolegami na Woodstock, dosiadła się do nas grupa ludzi. Postanowiliśmy, że rozłożymy namioty obok siebie i tak zostało do dzisiaj. W następnym roku jechaliśmy już przedziałem pełnym znajomych, a wszyscy poznaliśmy się przypadkiem. Szczerze mówiąc, nigdy nie nauczyłabym się tak dobrze geograficznej mapy polski, gdyby nie te wieloletnie przyjaźnie z ludźmi, mieszkającymi w różnych zakątkach naszego kraju.

Więc jeśli macie w sobie krztę odwagi, to spakujcie w lipcu plecaki i zapraszam Was na Przystanek Woodstock. Nie obawiajcie się, że to nie miejsce dla Was. Daję słowo, że ten festiwal jest otwarty na wszystkich i jeśli tam będziecie, koniecznie musicie spróbować żółtego ryżu w namiocie Hare Kryszny. Może przypadkiem uda się nam tam spotkać?

galeria Woodstock:

Instagram

No images found!
Try some other hashtag or username